Wszystko wskazuje na to, że będzie to szczyt historyczny. W komentarzach poprzedzających obrady powtarzają się sformułowania o prawdziwym końcu powojennego podziału Europy. Zanim jednak podział Europy odejdzie w przeszłość, zgromadzonych w Kopenhadze polityków czekają trudne negocjacje dotyczące przede wszystkim finansowych warunków rozszerzenia Unii.
Za najtrudniejszego partnera uważa się Polskę, której żądania daleko odbiegają od tego, co skłonna jest zaoferować Unia. Minister spraw zagranicznych Włodzimierz Cimoszewicz zapewnia, że strona polska skłonna jest do elastyczności, ale podobnej elastycznosci oczekuje od Unii. W przeciwnym wypadku - uważa minister Cimoszewicz - byłby to dyktat, a nie negocjacje. Według strony unijnej, dyktatem jest to, czego żąda Polska, i stąd wypowiedź premiera Danii Andersa Fogha Rasmussena, że jak Polska nie będzie chciała wejść do Unii, to trzeba będzie się z tym pogodzić.
Takiego scenariusza nikt jednak nie bierze pod uwagę. Nie wiadomo tylko, jak burzliwe będą negocjacje, i jak długo będą trwaly. Program przewiduje, że dwa dni, ale centrum konferencyjne, gdzie będą się toczyć negocjacje, zarezerwowano na cztery.