"Gazecie Wyborczej" udało się dotrzeć do nich wcześniej.
Według NIK, dotychczasowe warunki współpracy ze stroną rosyjską grożą nam zapłatą za gaz, który już zamówiliśmy w Gazpromie, a którego nie będzie można odebrać ze względu na brak technicznych możliwości transportu. W 2010 roku na podstawie dotychczasowych umów Polska powinna bowiem odebrać z Rosji 12,5 miliarda metrów sześciennych gazu. Z tego zaledwie 2,88 miliarda metrów sześciennych pochodzić ma z istniejącej już pierwszej nitki gazociągu jamalskiego, a resztę planowano tłoczyć drugą nitką. W tej sytuacji NIK zalecił pilną renegocjację warunków kontraktu z Gazpromem.
NIK uznał, że dążenie do podpisania umów na dostawy gazu z Danii i Norwegii PGNiG było zgodnie z polityką rządu, zapisaną w "Założeniach polityki energetycznej państwa do 2020 roku" oraz w rozporządzeniu rządu określającego maksymalne poziomy dostaw gazu z importu od jednego dostawcy.
Jeśli nie zostałyby zrealizowane umowy na dostawy gazu z Danii i Norwegii, to -według NIK- w 2005 roku ponad 80 procent gazu z importu płynęłoby do nas tylko z Rosji. A w latach 2010 i 2020 Gazprom byłby jedyną firmą zapewniającą nam gaz na podstawie umów długoterminowych. Jednocześnie na podstawie obowiązujących dotąd prognoz bez dostaw gazu z Morza Północnego już w 2010 r. mógłby nam zagrozić niedobór tego surowca.
iar/Gazeta Wyborcza/miszcz/sawicka