Ponad połowę tej sumy pochłonęły podręczniki. Niemal jedna trzecią tej sumy Kowalscy wydali na ubrania dla dzieci. Resztę na zeszyty, długopisy, ołówki, tornistry.
- Rosnące wydatki na edukacje potwierdzają rosnące aspiracje edukacyjne rodzin. Rodzice doceniają wagę wykształcenia, a pieniądze przeznaczane na podręczniki i przybory szkolne traktują jako inwestycję w przyszłość dzieci - komentuje prof. Ireneusz Białecki, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
Ale gdy przybywa rodzin inwestujących w szkołę, to ubywa tych, które stać na opłacanie dzieciom dodatkowych, pozaszkolnych zajęć. Jak podkreśla autorka badań Bogna Wciórka, to właśnie te dodatkowe zajęcia najbardziej wpływają na edukacyjne szanse dziecka - na to, czy dostanie się do dobrej szkoły średniej i na dobre studia, a w przyszłości znajdzie dobrą pracę.
Ci, którzy teraz na takie zajęcia się załapią, to przede wszystkim dzieci wykształconych i dobrze sytuowanych rodziców pochodzących z dużych miast. Te ze wsi, z wielodzietnych rodzin i z obszarów objętych największym bezrobociem tyle szczęścia nie mają. Z badań wynika, że mniej niż jedna piąta rodziców z wykształceniem podstawowym, mieszkających na wsi i z dochodami poniżej 300 złotych na osobę w rodzinie opłaci swoim dzieciom dodatkowe zajęcia. Bo albo ich na to nie stać, albo wciąż nie dostrzegają takiej potrzeby - wynika z badań CBOS, omawianych w Gazecie Wyborczej.
iar/gw/pul