Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jarosław Jakimczyk
|

Godzilla kontra Gigan, czyli jak lewica walczy z lewicą

0
Podziel się:

Walki frakcyjne w środowisku rządzącej lewicy postkommunistycznej widać ostatnio jak na dłoni przez pryzmat afery Orlenu. Konflikty interesów pomiędzy dwoma zantagonizowanymi blokami wywodzącymi się z tego samego pnia nie są w stanie przesłonić nawet socjotechniczne zabiegi prezydenta.

Godzilla kontra Gigan, czyli jak lewica walczy z lewicą

Wojna między obecnym rządem popieranym przez prezydenta a środowiskiem byłego premiera staje się coraz lepiej widoczna dzięki sejmowej komisji śledczej badającej aferę Orlenu. Zmagania, w trakcie których obie strony groźnie ryczą, zieją ogniem wzbudzając popłoch i zamieszanie wśród maluczkich, coraz bardziej przypominają pojedynek potworów z popularnych japońskich filmów z lat 70. Efekt ich musi być wyniszczający dla obu antagonistów. „O coś, panie, się ci psi tak gryzą” – słowa Witolda Gombrowicza najtrafniej ujmują istotę żenującego sporu, którego jesteśmy świadkami. Sporu, którego przedmiotem są najbardziej atrakcyjne strefy wpływów w polskiej gospodarce. Konflikt staje się coraz bardziej zajadły w miarę zbliżania się jednych (parlamentarnych) i drugich (prezydenckich) wyborów, po których żadna z walczących stron może już nie mieć szans na zdobycie trwałych przyczółków w gospodarce.

Paradoksalnie, im zajadlej buldogi, które do niedawna jeszcze kotłowały się pod dywanem, będą się kąsać, tym bardziej prawdopodobne się wydaje, że zmęczony ciągłym napięciem i oczekujący spokoju od życia elektorat od nich się odsunie.

Świadom tego najbardziej wydaje się Aleksander Kwaśniewski. Dlatego sięgnął po wypróbowane straszaki roztaczając wizje pełzającego prawicowego przewrotu. Prezydent dobrze wie, że nic tak nie jest w stanie zewrzeć szeregów skłóconych dawnych towarzyszy partyjnych, jak wizja dekomunizacji.

Jego plany mogą przynajmniej częściowo pokrzyżować posłowie opozycji w sejmowej komisji śledczej, tym cieszącym się niezmiennym zainteresowaniem telewidzów, jedynym w swoim rodzaju talk show. Posłowie muszą tylko precyzyjnie przyłapywać zeznających jako świadkowie liderów lewicy na kłamstwach i dezinformacji, demaskując je. Jak chociażby wczoraj, gdy były szef Agencji Wywiadu Zbigniew Siemiątkowski usiłował wprowadzić posłów w maliny sugerując im, że za wejściem w 1997 r. do ówczesnej Petrochemii Płockiej cypryjskiej spółki J&S Investment & Services stał ówczesny PSL-owski minister skarbu Mirosław Pietrewicz. Ten ostatni – śledząc tok rozumowania Siemiątkowskiego - aby z konkurencji o zamówienie na dostawy ropy do Płocka wyeliminować państwowy Ciech - miał odwołać ówczesnego prezesa tej spółki Zdzisława Mątkiewicza. Siemiątkowski roztaczając przed posłami taką wizję wypadków sprzed 7 lat najwyraźniej uznał, że nikt już nie pamięta, iż Ciech uchodził w tamtych czasach powszechnie za dominium PSL, a w
ministerstwie skarbu, którym kierował Pietrewicz, za nadzór nad spółkami naftowymi odpowiadał wiceminister Piotr Czyżewski. Ten absolwent Akademii Dyplomatycznej w Moskwie to wieloletni współpracownik Wiesława Kaczmarka, polityka, który swym wywiadem dla „Gazety Wyborczej” doprowadził do powstania w tym roku komisji śledczej.

Wygląda więc na to, że były szef Agencji Wywiadu wskazując na PSL-owców liczył, że posłowie komisji śledczej sami, niczym dzieci, z radością odkryją, kto miał faktyczny wpływ na podpisanie pierwszego dużego kontraktu z J&S. Ważne, jak widać, jest nie tylko, by opinia publiczna dowiedziała się, że wtedy mógł być to urzędnik związany z Kaczmarkiem, zwalczanym dzisiaj przez Siemiątkowskiego. Istotne jest także, by kolejny atak na jeden z bloków postkomunistyczych zaangażowanych w walkę o wpływy w sektorze paliwowym nastąpił ze strony opozycji. Prezydentowi nie służą bowiem bratobójcze boje.

Autor jest dziennikarzem tygodnika "Wprost"

wiadomości
felieton
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)