Likud zdobył 37 mandatów w 120-osobowym Knesecie, czyli dwa razy więcej niż miał dotychczas.
Historyczną klęskę poniosła socjaldemokratyczna Partia Pracy, pod nowym kierownictwem Amrama Micny, która uzyskała tylko 19 miejsc. Zwycięzcą jest też centrowa świecka partia Szinui, która zdobyła 15 mandatów, a przegranym lewicowa parta Merec.
Wybory, które komentatorzy już określili jako historyczne, przebudowały radykalnie izraelską scenę polityczną w kierunku prawicowym. Poważnie osłabiona została lewica.
Premier Szaron stoi teraz przed zadaniem zbudowania koalicji rządowej. Analitycy polityczni policzyli, że istnieje co najmniej 6 wariantów koalicyjnych, od szerokiej - jedności narodowej po wąską - partii prawicowych i religijnych. W wystąpieniu po zakończeniu wyborów Ariel Szaron zaapelował do wszystkich partii izraelskich o włączenie się do koalicji jedności narodowej. Lider partii pracy już odpowiedział przecząco na tę propozycję.
Politycy palestyńscy oceniają wybory izraelskie bardzo negatywnie. Minister Abed Jaser Rabbo powiedział, że Izraelczycy popełnili historyczny błąd, opowiadając się za polityką Ariela Szarona. Główny negocjator palestyński Saib Erikat uważa, że po wyborach można się spodziewać tylko pogorszenia sytuacji w konflikcie palestyńsko-izraelskim.