Podczas nadzwyczajnego posiedzenia gabinetu, na temat sytuacji po ostatnich zamachach terrorystycznych, obradujące w Tel Awiwie izraelscy ministrowie uznali, że Arafat jest główną przeszkodą w procesie pokojowym. Przy zaledwie jednym głosie sprzeciwu postanowiono, że Jasera Arafata należy albo wydalić z terytorium Autonomii Palestyńskiej, albo aresztować i postawić przed sądem.
Izraelski rząd postanowił również kontynuować operacje militarne przeciwko skrajnym organizacjom palestyńskim i ich przywódcom, w pierwszym rzędzie przeciw Hamasowi i Islamskiemu Dżihadowi.
Palestyński premier-elekt Ahmed Koraj potępił decyzję izraelskiego gabinetu, uznając ją za wręcz "szaloną". Z kolei minister spraw zagranicznych Nabil Szaat oświadczył, że jest ona wymierzona w cały naród palestyński, a Jaser Arafat pozostanie jego niekwestionowanym przywódcą niezależnie do miejsca i sytuacji, w których się znajdzie. Z decyzją izraelskiego rządu nie zgadza się również Szymon Peres, szef izraelskiej Partii Pracy i lider opozycji parlamentarnej.
Nie wiadomo, jakie będą ostateczne decyzje izraelskiego rządu wobec Jasera Arafata. Palestyńscy politycy przestrzegają, że izraelska akcja doprowadzi do niekontrolowanej eskalacji konfliktu.
Jaser Arafat już zapowiedział, że nie da się usunąć z swojej siedziby w Ramallach, natomiast Islamski Dżihad oświadczył, że będzie walczył przeciwko jego wydaleniu z terytoriów palestyńskich.