Do kraju wrócił Jerzy Kos, uwolniony przedwczoraj w Iraku pracownik Jedynki Wrocławskiej. Ostatnią noc spędził w bazie Rahmstein w Niemczech.
Podczas konferencji prasowej na warszawskim lotnisku Okęcie Jerzy Kos powiedział, że jest bardzo wzruszony i dziękuje wszystkim, którzy przyczynili się do jego uwolnienia. Podkreślił, że został uwolniony tylko przez amerykańskich żołnierzy. Pokazał też otrzymany od nich znaczek z flagą amerykańską.
Według Jerzego Kosa, warunki, w których był przetrzymywany, były ekstremalne. "Sam się dziwię, że przeżyłem" - powiedział Jerzy Kos. Dodał, że podczas porwania został kilkakrotnie uderzony w głowę, ale później nie był bity. Powiedział, że dostawał jedzenie od porywaczy, ale czuł się po nim bardzo źle.
Akcja odbicia go trwała około trzech minut. "Usłyszałem wybuch
w powietrzu. Pełno było kurzu. Słyszałem również helikoptery" - opowiadał Jerzy Kos.