Natomiast dzisiaj aresztowano troje przedstawicieli zakładów pogrzebowych, zamieszanych w te aferę. Są to: właściciel jednego zakładu pogrzebowego, współwłaściciel innego zakładu i pracownik jednego z nich.
Podejrzanym zarzucono dawanie łapówek pracownikom wojewódzkiej stacji pogotowia ratunkowego w zamian za informacje o adresach zmarłych osób. Według prokuratury podejrzani przekazali w sumie 26 tysięcy złotych - powiedział Janusz Ritmann, rzecznik łódzkich sądów. Według sędziego Ritmanna grozi za to do 10 lat więzienia. Janusz Ritmann dodał, że tych troje podejrzanych aresztowano, ponieważ obawiano się matactw w śledztwie.
Natomiast wobec dwójki podejrzanych - lekarza i współwłaścicielki zakładu pogrzebowego - prokuratura zastosowała jedynie dozór policji, zatrzymanie paszportu i zakaz opuszczania kraju. Lekarz i współwłaścicielka fimy pogrzebowej złożyli obszerne wyjaśnienia i - według prokuratury - nie ma obaw, że będą utrudniać śledztwo.
Żadnej z zatrzymanych osób nie postawiono dotąd zarzutu zabójstwa, lecz jedynie zarzut wręczania lub przyjmowania łapówek. Prokuratura bada wątek rzekomo celowego uśmiercania pacjentów przez personel pogotowia.
Aferę handlu informacjami o zgonach - a być może również celowego zabijania pacjentów dla korzyści finansowych - ujawniły w środę Polskie Radio Łódź i "Gazeta Wyborcza". Według nich, niektórym chorym podawano Pavulon - lek zwiotczający mięśnie, który stosowany w niewłaściwy sposób, może spowodować śmierć pacjenta.