Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Kogut ograniczy inwestycje? Chińska bańka się nadyma

0
Podziel się:

W 2004 roku chińska gospodarka pobiła wszelkie oczekiwania i osiągnęła wzrost PKB na poziomie 9.4%. Szczególnie silne były ostatnie trzy miesiące, kiedy wzrost wyniósł 13% w skali roku. W realiach europejskich czy amerykańskich taki poziom wzrostu gospodarczego byłby powodem do świętowania.

Kogut ograniczy inwestycje? Chińska bańka się nadyma

Jednak po indeksie szanghajskiej giełdy nie widać podobnego optymizmu.

Olbrzymi rozwój przemysłu budowlanego, stalowego czy samochodowego prawdopodobnie nigdy by w Chinach nie nastąpił, gdyby nie wysokie inwestycje ze strony zagranicznych firm. Otworzenie się Państwa Środka na inwestorów zagranicznych w 1978 roku przyniosło w ostatnich latach wzrost inwestycji w środki trwałe na poziomie 40-45% rocznie. Dzieje się to wszystko przy wysokiej pomocy państwa w formie łatwych do uzyskania i nisko oprocentowanych kredytów. Trudno w to uwierzyć, ale chińskie gospodarstwa domowe oszczędzają 45% swoich dochodów. Oszczędności te są podstawą systemu finansowania przedsiębiorstw. Obsługiwane są przez cztery państwowe banki i pożyczane państwowym przedsiębiorstwom. Komunistyczne władze nie oczekują zwrotu z depozytów, ani tym bardziej nie analizują ryzyk transakcji kredytowych, jest to więc forma subsydiów. Ile z tych kredytów zostałoby uznanych według zachodnich kryteriów za nieobsługiwane? Szacunki mówią o 200 mld USD, jeśli by je zaliczyć do chińskiego deficytu budżetowego okazałoby się,
iż wynosi on już 18% PKB.

Giełda najsłabsza w regionie
Chiński rok koguta zaczął się 9 lutego. Tak jak kogut – zbuntowany, niechętny do współpracy, rok 2005 będzie ciężki dla rynku akcji. W 2004 roku szanghajski indeks SSE Composite Index (SSEC) był najsłabszym wskaźnikiem rynku spośród całej Azji. Ceny akcji są jednym z głównych czynników uwzględnianych przy tworzeniu indeksu wiodącego gospodarki (ang. leading indicator), czyli próbującego przewidzieć koniunkturę w najbliższych 6 miesiącach. Spadek SSEC od szczytu w kwietniu 2004 roku wyniósł 29,5%, przy zaledwie 4% zniżce tokijskiego NIKKEI w analogicznym okresie – przy jednoczesnej recesji japońskiej gospodarki. Spadków nie powstrzymała obniżka podatku od transakcji giełdowych, który chińskie władze zmniejszyły o połowę. Od początku roku na szanghajskiej giełdzie zadebiutowała tylko jedna firma – Huadian. Power Intl. Jej oferta publiczna okazała się katastrofą – po debiucie akcje spółki silnie wyprzedawano, sprowadzając w dół ceny akcji całego sektora energetycznego. Sentyment niekorzystny dla akcji chińskich
jest na pewno tylko jednym z czynników spadków, sytuacja jest o tyle zła, iż spadek poniżej dołków znajdujących się w strefie 1350 – 1300, który bronił niedźwiedzie w latach 1999 – 2003 został przełamany. Do takiego rynku, nawet przy poprawie perspektyw gospodarki inwestorzy powrócą nieprędko.

Optymistyczne prognozy władz
Chociaż oficjalne chińskie prognozy mówią o nieprzerwanym i szybkim wzroście gospodarczym przez najbliższe pięć lat, inwestorzy wątpią iż uda się utrzymać bliski 9% wzrost gospodarczy. W wydanym na początku lutego raporcie Centrum Badań nad Rozwojem z Pekinu jest mowa o rozwoju zaawansowanych technologii, podwojeniu PKB w przeciągu następnych 5 lat oraz otwieraniu chińskiej gospodarki na świat. Biorąc pod uwagę brak chęci Chin do uwalniania bardzo silnego juana, utrzymanie wzrostu wartości eksportu powinno się utrzymywać. W styczniu wartość eksportu w styczniu wzrosła o 42,4 proc., a nadwyżka w handlu zagranicznym przekroczyła w styczniu 6.5 mld USD.

Sztywna waluta
Chiny utrzymują sztywny kurs juana do USD. Mimo nacisków władz amerykańskich, przedstawiciele chińskich władz niechętnie rozmawiają o perspektywach uwolnienia juana. Dodatkowo, bardzo stabilne stopy procentowe zostały podniesione tylko raz – w październiku 2004 i na następne się nie zanosi. Rozgrzana gospodarka, z systemem finansowym sterowanym przez władze, wysokim odsetkiem nieobsługiwanego zadłużenia, a jednocześnie wysokim wzrostem gospodarczym i inwestycjami pędzi niczym lokomotywa. Można tylko domniemywać, jak płynny i zmienny byłby juan na wolnym rynku forex, zmiany parametrów gospodarki odbywają się jednak przy sztywnym kursie walutowym. Słaby dolar w 2004 roku jeszcze bardziej zwiększał atrakcyjność chińskiego eksportu. Co się jednak stanie, gdy świat przestanie kupować euro i powrócą czasy dolara?
System sztywnego kursu walutowego nie jest nieznany w ekonomii – stosowała go m.in. Argentyna. Znany jako antyinflacyjny Plan Wymienialności, przyniósł po paru latach pozornej stabilizacji związanej z uspokojeniem wzrostu cen i wahań waluty poważny kryzys w latach 1999 – 2002 i spadek argentyńskiego PKB o ponad 20% względem roku 1998. Czy w Chinach możemy mieć do czynienia z analogiczną sytuacją jak w Argentynie? Na pewno nie jest to zupełnie niemożliwe. Żadna gospodarka nie może rosnąć o 9% rocznie, a inwestycje 40%. Tzw. miękkie lądowanie nie będzie możliwe, jeśli choć raz inwestycje cofną się. Chiny mają nieporównywalnie większe znaczenie dla światowej gospodarki niż Argentyna, większe byłyby więc negatywne skutki wycofywania się inwestycji zagranicznych z tego kraju. Utrzymywanie sztywnego kursu juana nie będzie też możliwe podczas zawirowań na rynkach finansowych. Chińskie rezerwy walutowe są co prawda bardzo wysokie – wynoszą ponad 500 mld USD, ale w przypadku kryzysu mogą bardzo szybko stopnieć.
Dodatkowo, przyjmując status quo, czyli utrzymanie się obecnej sytuacji może doprowadzić do wymknięcia się rezerw spod kontroli w drugim kierunku – niektóre prognozy mówią nawet o wzroście rezerw przy obecnym sztywnym kursie 8,28 juana za USD w tempie 350 mld USD rocznie. Odpływ kapitału spekulacyjnego z reguły jest jednak znacznie szybszy niż jego napływ – podczas zawirowań inwestorów ogarnia zazwyczaj panika.

Wnioski z obecnej sytuacji gospodarczej w Chinach są jednoznaczne. Konwergencja do niższych poziomów wzrostu PKB nie jest możliwa bez silnego spadku wzrostu. Dodatkowo, optymistyczne prognozy władz chińskich są sprzeczne z jej możliwościami. Chiny nie są więc w stanie zapobiec klasycznemu modelowi – nadmuchania i pęknięcia bańki mydlanej. Nie pomoże tu niestety rewaluacja chińskiej waluty – chyba, że zostanie przeprowadzona w najbliższym czasie, na co jednak władze Chin nie mają ochoty. W przypadku cofnięcia się wzrostu PKB i inwestycji rewaluacja wesprze tylko nieefektywne projekty. Sztywny juan istotnie zmniejsza bowiem ryzyko kursowe chińskich inwestycji, ale z pewnością nie ryzyko kredytowe. Bańka prędzej czy później pęknie – pytanie brzmi tylko jak mocno odbije się to na gospodarce światowej.

wiadomości
felieton
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)