Jak podkreślił na konferencji we Lwowie szef komisji Jewhen Marczuk, na razie nie wiadomo, dlaczego samolot odchylił się od planowanej trasy. Nie wiadomo też, dlaczego znalazł się nad głowami tysięcy ludzi. Zdaniem Marczuka, tragedii można było uniknąć.
Śledczy nie wykluczają również, że do silnika myśliwca mógł wpaść ptak. Ta wersja jest badana, gdyż w strefie lotu SU-27 znajdowały się ptaki.
Komisja dysponuje wszystkimi dokumentami technicznymi myśliwca, a także zapisami rozmow pilotów z ziemią. Według Marczuka, skutki wypadku okazały się tak tragiczne, gdyż samolot spadał na ziemię z ogromną szybkością stu metrów na sekundę. Przypomnijmy, że w katastrofie zginęły 83 osoby, a 116 zostalo rannych. Dwaj piloci, którzy zdążyli się katapultować przeżyli.
SU-27, który runął na widzów, był stosunkowo nowym myśliwcem. Wyprodukowany w 1991 roku, wiosną przeszedł kapitalny przegląd. Pilotowali go doświadczeni lotnicy, znający ten model. Co prawda, jak przyznał Jewhen Marczuk w tym roku obaj piloci latali stosunkowo mało - w powietrzu spędzili do 20 godzin. Jednocześnie szef komisji śledczej przestrzegł przed przedwczesnymi wnioskami o winie pilotów. Większość specjalistów mówi o ich brawurze podczas niebezpiecznej akrobacji. Formalnie pilotom zarzucono nieprawidłowe wykorzystanie sprzętu.