Według danych zebranych przez amerykański wywiad istniało zagrożenie, że al-Kaida planowała dokonać podobnych ataków jak 11-ego września.
Francuski rząd natychamiast odwołał sześć lotów, trzy do do Los Angeles i trzy powrotne do Paryża. Rozpoczęto także obserwacją lotniska w stolicy Francji, jednak nie natrafiono na nic podejrzanego.
Nad Sekwaną nie milkną polemiki na temat motywów jakimi kierowały się amerykańskie służby specjalne ostrzegając Francuzów przed możliwością zamachów. We Francji nikt nie ma wątpliwości, że zagrożenie ze strony terrorystów istnieje. Niemniej pojawiają się coraz liczniejsze pytania dlaczego Amerykanie ostrzegli Francuzów przed możliwością porwania samolotu lecącego do Los Angeles podczas gdy nie istniały żadne podstawy ku temu, aby przupuszczać, że zamachowcy szykują sie do przeprowadzenia akcji. Kontrwywiad francuski szczegółówo sprawdził dane dotyczące pasażerów odwołanych lotów. Nie było wśród nich podanego przez amerykańskie służby specjalne nazwiska Tunezyjczyka mającego licencję pilota, który miałby lecieć liniami Air France z Paryża do Los Angeles. Strona amerykańska mówiła o powiązaniach z Al-Kaidą badź talibami.
W Paryżu pojawiły się sugestie, że w obecnej napiętej sytuacji dyplomatycznej między Stanami Zjednoczonymi, a Francją Waszyngton chciał sprawdzić lojalność strony francuskiej. Mówi się także o próbach dyskredytacji linii Air France w oczach pasażerów. Amerykanie uważają, że we francuskich liniach znajdują się silne ośrodki islamistów.