Na Litwie rozpoczęła się druga tura przedterminowych wyborów prezydenckich. Zostały one rozpisane po zdymisjonowaniu Rolandasa Paksasa, usuniętego za rażące naruszanie Konstytucji i przysięgi.
O najwyższy urząd w państwie ubiegają się były prezydent, 77-letni Valdas Adamkus i 61-letnia Kazimira Prunskiene - pierwsza premier niepodległej Litwy. Zdecydowanym liderem sondaży jest Adamkus. Poparcie dla niego zadeklarowało 46 procent elektoratu. Dla Prunskiene - o 10 procent mniej. Jednak co siódmy uprawniony jeszcze nie zdecydował, na kogo odda głos. I to oni mogą przesądzić, kto zostanie prezydentem.
Nie bez znaczenia jest też panująca na Litwie atmosfera niepewności i podejrzeń, wywołana niedawnymi rewizjami w siedzibach partii, popierających Adamkusa. Dokonały tego antykorupcyjne służby specjalne. Taka ich aktywność tuż przed wyborami miała na celu - zdaniem czołowych polityków i komentatorów - zdezorientowanie społeczeństwa, skompromitowanie prozachodniego Adamkusa i zapewnienie zwycięstwa prorosyjskiej Prunskiene.
Pojawiają się też twierdzenia, że skandal zainspirowała Moskwa, której nie udało się utrzymać przy władzy Paksasa i teraz rozgrywa swoją ostatnią kartę.