O godzinie 16 czasu polskiego minął termin ultimatum postawionego przez gubernatora prowincji Nadżaf zwolennikom radykalnego szyickiego przywódcy Muktady as-Sadra.
Po trwających 3 dni walkach z siłami koalicji i irackimi służbami bezpieczeństwa, mają oni opuścić Nadżaf, w przeciwnym razie - jak zapowiedział gubernator - spotka ich śmierć.
Na razie nie wiadomo czy sadryści zastosowali się do postawionego im ultimatum. Sztab wielonarodowej dywizji centrum-południe poinformował Polskie Radio, że sytuacja w Nadżafie w sobotę po południu uległa stabilizacji, a w mieście panuje spokój.
W kilku dzielnicach miasta doszło jednak ponownie do starć miedzy zwolennikami Sadra i siłami koalicji. Walki toczyły się między innymi obok meczetu imama Alego oraz na cmentarzu, gdzie znajduja się kryjówki sadrystów. Na ulicach Nadżafu znajdują się amerykańskie czołgi, nad miastem krążą amerykańskie śmigłowce.
Tymczasem premier Iraku Ijad Allawi zaprosił Muktadę as-Sadra do udziału w wyborach, które mają się odbyć na początku przyszłego roku.
Allawi powiedział na konferencji prasowej, że policja ujęła 1200-tu bojówkarzy as-Sadra. Nie potwierdził jednak informacji sił amerykańskich ani gubernatora Nadżafu o śmierci w walkach co najmniej 300-tu bojówkarzy. Zdaniem Allawiego, większość członków milicji as-Sadra to zwolennicy Saddama Husajna i przestępcy, wypuszczeni przez niego z więzień.
Premier Iraku poinformował też o wejściu w życie amnestii. Obejmie ona członków ugrupowań zbrojnych, ale pod warunkiem, że nie popełnili poważniejszych przestępstw i sami ujawnią swoją działalność. Z amnestii będzie można skorzystać w ciągu 30-tu dni.