Do tej pory nie wiadomo kto pociągnął za spust broni, z której zginął żołnierz żandarmerii w Krakowie - poinformował pułkownik Adam Stasiński, szef Oddziału Współpracy z Mediami w Ministerstwie Obrony Narodowej.
Według przesłanego przez MON komunikatu, około godziny 11.00, na terenie Oddziału Żandarmerii Wojskowej w Krakowie, pełniący służbę pomocnika oficera dyżurnego jednostki starszy kapral służby nadterminowej 23-letni Krzysztof S. napadnięty został przez mężczyznę pragnącego odebrać mu broń. W wyniku szamotaniny padły strzały ciężko raniące kaprala, który po przewiezieniu do szpitala wojskowego, tuż po godzinie 12.00 zmarł.
Jak głosi komunikat, około godziny 9.00 trzech mężczyzn przyjechało do jednostki w odwiedziny do służącego w niej kolegi. Napad nastąpił w momencie, gdy opuszczali izbę przyjęć.
Oficer dyżurny, zobaczywszy rannego kaprala, trzykrotnie strzelił do uciekającego mężczyzny, po czym wybiegł za nim na ulicę, oddając 5 strzałów w kierunku samochodu, którym odjeżdżali trzej mężczyźni. Dwoma kulami trafił w pojazd, raniąc jednego z uciekinierów.
Natychmiast po zajściu zablokowano drogi. Po 20 minutach pościgu funkcjonariuszy policji i żandarmerii ujęto sprawców udających się w kierunku Zakopanego.
Pułkownik Stasiński powiedział Informacyjnej Agencji Radiowej, że dotychczas nie są znane motywy działania sprawcy napadu. Według niego, dwóch z mężczyzn było pod wpływem alkoholu i nie można było prowadzić z nimi rozmów.
Śledztwo w tej sprawie prowadzi Wojskowa Prokuratura Garnizonowa w Krakowie. Ponadto Komendant Główny Żandarmerii generał dywizji Jerzy Słowiński powołał specjalną komisję z szefem Sztabu KG na czele.
