Rozpoczęliśmy rok 2003 niezbyt dobrymi informacjami. Powiem więcej – nie wskazują one moim skromnym zdaniem na szumnie zapowiadany przełom koniunktury. Najpierw minister pracy prof. Jerzy Hausner ze smutkiem stwierdza, że styczniowe bezrobocie rejestrowane sięgnie nawet 18,5%. Następnie minister prof. Grzegorz Kołodko poinformował, że 12 miesięczna inflacja konsumpcyjna wyniesie w styczniu tylko 0,5% (_ była jeszcze niższa i wyniosła 0,4 proc. - przyp. red. _) i to pomimo podwyżek na poczcie, w PKP, niektórych czynszów, a także stopniowemu wzrostowi cen paliw z uwagi na zbliżającą się wojnę z Irakiem.
Trzecia informacja – podana w piątek przez NBP – dotyczy kształtowania podaży pieniądza w styczniu 2003 roku. Znowu nastąpił jej spadek – tym razem o 1,1%, z 321,6 do 317,9 mld zł. Spadek ten przyczyni się niewątpliwie do dalszej presji na spadek inflacji, prognoza ministra prof. Kołodki wydaje się całkiem realna. Jednak w lutym pojawiają się już bodźce proinflacyjne – znaczący wzrost cen paliw oraz cen interwencyjne w rolnictwie – i zatrzymają one jej spadek, jednak jeśli wojna nie potrwa długo i zakończy się sukcesem, a interwencje na rynku rolnym okażą się nieudolne, to już na wiosnę deflacja może zapukać do naszych drzwi.
Oczywiście nadal pogłębia się zapaść w oszczędzaniu gospodarstw domowych – ich depozyty spadły tym razem w ciągu miesiąca 0,5%, ze 195,9 do 195,0 mld zł. Był to więc spadek mniejszy niż na przestrzeni ostatnich miesięcy, ale przecież należy pamiętać, że w grudniu wynagrodzenia gospodarstw domowych są znacząco wyższe niż w styczniu (o ponad 11% - różne premie, bony, dodatki, nagrody) i gospodarstwa nie muszą w tak znaczącym stopniu jak dotychczas uzupełniać bieżącej konsumpcji z oszczędności. Jednak w lutym wszystko wróci do „normy”.
Za to w nieco bardziej drastycznym stopniu spadły depozyty przedsiębiorstw, bo aż o 4,7% w skali miesiąca, czyli z 55 do 52,4 mld zł. Może to oznaczać coraz poważniejsze kłopoty z płynnością, coraz większe zatory płatnicze, a przyszłości kolejną falę bankructw. Nieoczekiwanie spadły również zasoby gotówki w obiegu. Spadek wyniósł 1,3%, z 42,2 do 41,6 mld zł. Oznaczać to może spadek popytu konsumpcyjnego ze strony gospodarstw domowych, a więc brak realizacji rządowego planu pobudzania gospodarki za pomocą popytu wewnętrznego.
Pomimo znaczącego spadku podaży pieniądza rosną zobowiązania zarówno gospodarstw domowych jak i przedsiębiorstw. Nadal oba sektory zadłużają się, korzystając ze spadku stóp procentowych. Gospodarstwa domowe zwiększyły swoje zadłużenie w styczniu o 0,2%, z 89,8 do 89,95 mld zł., zaś przedsiębiorstwa o 1,2%, ze 129,4 do 131,1 mld zł. O ile gospodarstwa domowe tłumaczę wysokimi sezonowymi dochodami z wynagrodzeń za grudzień, to bardzo zastanawiające jest wzrastanie zadłużenia wśród przedsiębiorstw przy jednoczesnym spadku posiadanych przez nie depozytów. Wzmacnia to moją tezę o rosnących problemach z płynnością.
Na koniec krótka uwaga. Aktywa zagraniczne wzrosły o 1,5%, licząc w USD. Nie mogę ocenić, na ile jest to spowodowane zmianą relacji EUR/USD a na ile zaspokajaniem popytu na kredyty przez zagraniczne źródła oszczędności. Nie mniej trwała tendencja do importu oszczędności przy spadku dynamiki własnych oszczędności, naraża nas w przyszłości na większe ryzyko kryzysu w stylu argentyńskim.