Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Nie bójmy się rosyjskiego gazu

0
Podziel się:

W matni polityczno-ekonomicznych zależności współtworzących dzisiejszy rynek surowców energetycznych, wbrew przysłowiu, chcieć nie znaczy móc.

Nie bójmy się rosyjskiego gazu
(Materiały Sovkomflot)

W matni polityczno–ekonomicznych zależności współtworzących dzisiejszy rynek surowców energetycznych, wbrew przysłowiu, chcieć nie znaczy móc.

Dywersyfikacja stałych dostawców ropy naftowej i gazu zapewniająca nam poczucie bezpieczeństwa to jedynie piękna legenda, na której osnute zostały kanony programów wyborczych. Oba terminy, niczym słowa-fetysze, namiętnie rozpalają emocje pretendujących w okresie walk o mandaty parlamentarne oraz urząd prezydencki.

Stopniowane wówczas za pomocą wzniosłych terminów „patriotyzm”, a częściej - „polska racja stanu”, na krótką chwilę przeistaczając się w prawdziwe medialne dewocjonalia, pozwalają elektoratowi identyfikować poglądy kandydatów z troską o ojczyznę.

Po wyborach kończą one jednak, podobnie do większości populistycznych haseł, jako ciągnący w dół zwycięskie ugrupowanie balast niezrealizowanych obietnic, dając jedynie opozycji doskonały pretekst do krytyki poczynań władz.

Zarzuty zaniedbania czy wręcz celowego narażenia kraju na niebezpieczeństwo stawiane przy tej okazji ekipie rządzącej zadomowiły się u nas, tworząc stały element walki politycznej i, co najgorsze, nie ma perspektyw, aby ten stan rzeczy mógł ulec zmianie w bliższej bądź dalszej przyszłości. Podobnie rzecz się ma z kwestią zasadniczą czyli dywersyfikacją dostaw ropy i gazu.

Choć światowe zasoby naturalne tego ostatniego są znacznie większe niż rezerwy złóż naftowych, sprawa wygląda tylko z pozoru lepiej. Po pierwsze jego ceny są ściśle związane z kursem przysłowiowej baryłki ropy, a po wtóre ilość surowca ma drugorzędne znaczenie w stosunku do lokalizacji złóż.

Dla krajów naszego regionu nie ma bowiem najmniejszego znaczenia, ile znajduje się go w lasach tropikalnych dorzeczy Orinoko. Pewną rolę odgrywać mogą tu co najwyżej zasoby naturalne Środkowej i Północnej Ameryki i to bynajmniej nie jako obszar potencjalnego importu, choć na terytorium Stanów Zjednoczonych i Kanady znajduje się prawie 4% światowych zasobów tego surowca (Worldwide Look at Reserves and Produktion, Oil&Gas Journal, nr 47), lecz jako czynnik mający wpływ na kształt światowej koniunktury i zachowanie się rynków surowca.

Faktycznie wśród potencjalnych producentów liczy się wyłącznie Rosja, Iran i arabski Bliski Wschód, a precyzyjniej Katar i w dalszej kolejności Arabia Saudyjska, Zjednoczone Emiraty i Irak. Największym na świecie dysponentem jest Rosja, na której terytorium mieści się nie mniej niż 28,7% -30% potwierdzonych naturalnych zasobów surowca. Za sprawą tego bogactwa i bezpośredniej bliskości będąca dotąd głównym obszarem, z którego zaopatrywana jest Polska, i predestynowana, aby nadal nim pozostawać.

Geopolityczne położenie naszego kraju czyni z kolej zeń idealny punkt dystrybucji rosyjskich surowców na pozostałe państwa członkowskie UE, przynosząc przez długie lata wysokie wpływy do budżetu oraz zapewniając zaopatrzenie w ropę naftową i gaz ziemny, co zagwarantuje Polsce w tej sferze bezpieczeństwo energetyczne oraz cały szereg ubocznych ale nie mniej ważnych profitów natury politycznej i gospodarczej. Taki stan rzeczy wymagałby jednak akceptacji wzrostu znaczenia interesu rosyjskich koncernów w kraju.

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)