Główny problem polega na tym, że zdaniem Niemców i kilku innych krajów ramy budżetowe Unii, ustalone trzy lata temu w Berlinie, czyli tak zwana Agenda 2000, nie przewidują płatności bezpośrednich. Powstaje więc pytanie czy należą się one rolnikom obecnych kandydatów. Niemcy uważają, że płatności się nie należą.
Zdaniem obserwatorów są jeszcze inne przyczyny takiej postawy. Dla
Niemców, Szwedów, Brytyjczyków i Holendrów najważniejsza jest taka reforma
wspólnej polityki rolnej, która będzie oznaczać całkowite odchodzenie od płatności i to dla wszystkich krajów. Francja, Irlandia, Grecja i Portugalia, które najwięcej korzystają z tej formy finansowania rolnictwa, chcą je utrzymać i stąd uważają, że należą się one kandydatom.
W Luksemburgu ministrowie za wszelką cenę chcą znaleźć formułę
możliwą do przyjęcia dla całej piętnastki by móc ją za kilka dni zaprezentować w Sewilli, gdzie unijni przywódcy spotkają się z szefami rządów krajów kandydujących do wspólnoty.