Pożar spowodował straty prawie 9 milionów złotych.
W trakcie ponad rocznego śledztwa prokuratorzy przesłuchali wielu świadków, zlecili także wykonanie kilkunastu opinii, m.in. z zakresu pożarnictwa. "Żaden z biegłych, którzy je sporządzali, nie stwierdził w sposób jednoznaczny i kategoryczny, jaka była przyzczyna pożaru"- powiedział naczelnik wydziału śledczego gdańskiej prokuratury okręgowej Konrad Kornatowski. Prowadzący sprawę prokurator Cezary Szostak dodał, że wykluczono takie przyczyny pożaru jak iskra przy otwarciu włazu zbiornika z paliwem, wyładowania atmosferyczne oraz działanie telefonu komórkowego jednej z ofiar. Nie wykluczono natomiast, że przyczyną wybuchu i ognia był błąd człowieka. Nie ma na to jednak wystarczających dowodów.
Prokuratorzy tłumaczą, że zrobili co mogli, by ustalić przyczynę pożaru.
Zaznaczyli, że po uprawomocnieniu się ich decyzji o umorzeniu, prześlą tzw. zalecenia firmie Lotos, dotyczące bezpieczeństwa. Nie chcieli jednak podać żadnych szczegółów.
Decyzji prokuratury nie chciał dziś komentować prezes Lotosu Paweł Olechnowicz. Jest przekonany, że winę za wypadek ponoszą pracownicy, którzy byli przy zbiorniku.