We wschodnich landach już czwarty tydzień trwają bowiem strajki metalowców, co zakłóca produkcję również w innych rejonach kraju.
Związek zawodowy IG Metall domaga się dla pracowników ze wschodu obniżenia czasu pracy do 35 godzin tygodniowo tak jak na zachodzie, choć we wschodnich landach wydajność pracy jest niższa.
Przerwa produkcyjna w zakladach BMW może potrwać nawet dziesięć dni - przewiduje rzeczniczka tego bawarskiego koncernu. Wstrzymane zostały bowiem dostawy części do produkcji samochodów z zakładów kooperujacych w Brandenburgii. Jeśli strajki w Brandenburgii i Saksonii się przedłuża, wkrótce stanie produkcja volkswagenów golf i lupo w Wolfsburgu.
Ekonomiści i politycy ostrzegają, że obniżenie czasu pracy na wschodzie Niemiec odstraszy wielu inwestorów. Angażowali się oni w nowych landach między innymi z powodu niższych kosztów pracy. Bezrobocie w tej części kraju wynosi 18 procent i jest dwukrotnie wyższe niż przeciętnie w Niemczech. Premier Turyngii Dieter Althaus z CDU zarzucił związkowi IG Metall, że narzuca strajk kosztem interesów ludzi pracy, powodując większe bezrobocie na wschodzie.