Sejm udzielił rządowi Leszka Millera wotum zaufania. Za głosowało 306 posłów, przeciw było 140 a wstrzymał się od głosu jeden poseł. Głosowanie poprzedziła kilkugodzinna debata, w której argumenty merytoryczne mieszały się z emocjami, a podziały koalicja-opozycja po raz pierwszy zarysowały się tak wyraźnie. Od początku wiadomo było, kto poprze rząd i kto będzie przeciwko niemu. Zaskoczenia zatem nie było, może poza wystąpieniem Andrzeja Leppera, który zamiast odnosić się do tez wygłoszonych przez szefa rządu, wygłosił własne expose. Skrytykował stan państwa, przedstawił pomysły na ratowanie polskiej gospodarki, a winą za sytuację kraju tradycyjnie obarczył Leszka Balcerowicza. Z kolei Jarosław Kaczyński z Prawa i Sprawiedliwości wygłosił kontr-expose. Punkt po punkcie krytykował program działań rządu. Za porównanie swojego rządu do rządu Tadeusza Mazowieckiego dostalo się premierowi Millerowi od lidera Platformy Obywatelskiej Macieja Płażyńskiego, który uważa to za pychę polityczną. Były też dobre rady dla
premiera Millera, jak jego własne słowa sparafrazowane przez Franciszka Jerzego Stefaniuka z PSL-u "Ważne jest jak męzczyzna zaczyna, ważniejsze jest jak kończy, ale najwazniejsze jest co zrobi od poczatku do końca" - powiedział Stefaniuk. Poczatek juz znamy: odwołanie szefów słuzb specjalnych, zmienne decyzje w sprawie nowej matury, czy zapowiedzi zmian w podatkach. A koniec - Leszek Miller zapowiedział, że jego rząd zostawi państwo w lepszym stanie niż je zastał.
