Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Rafał Wójcikowski
|

Początek kryzysu?

0
Podziel się:

Kryzys już się zaczął. I nawet 12% wzrost produkcji przemysłowej (w ujęciu rok do roku) w miesiącu październiku nie jest w stanie, póki co, zmienić mojego zdania. Zdaje się, że inwestorzy giełdowi także podświadomie podzielają moje obawy.

Początek kryzysu?

Chociaż giełdy światowe nieco spadły w wyniku ataków islamskich terrorystów, to skala ostatnich spadków na polskiej giełdzie nie da się wytłumaczyć tylko iracką wojną. Inwestorzy obawiają się czegoś bardziej poważniejszego, czegoś o znacznie trwalszym charakterze, obawiają się początku nadchodzącego kryzysu.

Pierwszy sygnał nadszedł z Funduszu Pracy. Pieniądze przeznaczone na zasiłki dla bezrobotnych, świadczenia przedemerytalne, staże absolwenckie, dofinansowanie prac interwencyjnych (abstrahując od ich ekonomicznego sensu) skończyły się już w sierpniu. We wrześniu fundusz zaciągnął prawie 2,5 mld zł. kredytu komercyjnego, aby zabezpieczyć do końca roku własne potrzeby. W normalnym państwie, gdzie nie stosuje się wirtualnych sztuczek księgowego, należałoby albo zamrozić wszelkie wypłaty, albo przesunąć część środków budżetowych z innych źródeł wydatków, obcinając je nieco. Ostatecznym wyjściem byłaby nowelizacja budżetu i powiększenie dotacji do Funduszu Pracy poprzez wzrost tegorocznego deficytu budżetowego. Rząd woli jednak udawać greka i brać droższe kredyty na rynku niejako „z boku” mówiąc wszem i wobec, że panuje nad sytuacją.

Taki sam unik - tyle że w listopadzie - wykonano na ZUS-ie. Pożyczono od banków komercyjnych ok. 3 mld zł., bo w kasie nie było już pieniędzy na wypłaty bieżących świadczeń. ZUS bowiem wyczerpał już prawie wszystkie możliwości dotacji z budżetu państwa na ten rok już w październiku. Tak naprawdę wcześniej sondowana była inna możliwość – całkowite zamrożenie transferów do OFE (i tak w ciągu roku sukcesywnie przekazywano do OFE mniej niż się im należało). Jednak pierwsze balony próbne wypuszczone już na wiosnę wykazały ostry opór opozycji, a nawet we własnych szeregach. Jerzy Hausner zdecydował się na „boczne” długi – powód jest prosty, obecny rząd jest tak słaby, że nie wytrzymałby w sejmie procesu nowelizacji, na który w obliczu jeszcze poważniejszych problemów finansów publicznych w roku 2004 nie było także czasu.

Na domiar złego dowiadujemy się, że we wrześniu 2003 roku dług skarbu państwa wzrósł w stosunku do sierpnia 2003 roku o ok. 7 mld zł. i obecnie kształtuje się już na poziomie ok. 367 mld zł. To ok. 42% PKB. Pamiętajmy, że to tylko dług skarbu państwa, doliczmy do tego długi samorządów, szpitali, agencji, zaległości wobec OFE oraz ostatnie "osiągnięcia" ZUS i Funduszu Pracy. Następnie skonfrontujmy to ze średnioterminową strategią rządu na temat kształtowania się długu publicznego oraz z przyszłorocznymi założeniami rządu co do kształtowania się kursu EUR na poziomie 4,25- 4,30. Wszystko to razem pasuje jak przysłowiowy wół do karety. I prędzej mi kaktus wyrośnie jak przyszłoroczny budżet będzie w stanie się domknąć. Chyba, że na zasadzie szafy z ubraniami mojej żony – na siłę za pomocą rezerwy rewaluacyjnej, prywatyzacji na hura i za bezcen, czy też zadłużania "po bokach" wszystkich instytucji jakie tylko będą w zasięgu rządu.

Tymczasem rentowność naszych obligacji zbliża się do 7% i niedługo będzie trzeba koniecznie podnieść stopy procentowe, bo inaczej na rynek wpłynie wielka ilość pieniądza nakręci inflację. RPP zdaje sobie chyba z tego sprawę. Jeśli bowiem rynek obligacji będzie miał rentowność porównywalną ze stopami procentowymi to kredyty komercyjne osiągną taki poziom oprocentowania, że bankom zacznie się opłacać pożyczać pieniądze od NBP dla celów kredytowania przedsiębiorstw. Stąd już krok do niekontrolowanej emisji pieniądza.

Jak grom z jasnego nieba doszła do mnie wieść o dramatycznej sytuacji finansowej w Kredyt Banku. Rozumiem postawę mediów, które wyciszają i bagatelizują sprawę, zaś zarząd banku uspokaja. Mi jednak wolno napisać, drodzy klienci banku zastanówcie się w jakim banku trzymacie pieniądze. Bank w IV kwartale ogłosił utworzenie rezerw (a więc i straty) na poziomie 1,27 mld zł. – zaś cała wartość księgowa nie przekracza 1,4 mld zł. Lakoniczny komunikat o przyczynach tego stanu rzeczy, każe powątpiewać w politykę zarządu.

Czystki w księgach są spowodowane wchodzącą w życie od 2004 roku nowelą zasad rachunkowości bankowej w zakresie zabezpieczeń kredytów, wyceny rezerw oraz aktywów finansowych. Jak widać bank prowadził dotychczas skandaliczną politykę bezpieczeństwa. Aż strach pomyśleć co by się stało, gdyby się okazało że inne banki rozumowały dotychczas podobnie jak wspomniany Kredyt Bank. Wystarczy, że jeszcze dwa inne banki przyznają się do podobnych kłopotów a kryzys sektora bankowego gotowy. A w obecnej sytuacji to gwóźdź do trumny polskiej gospodarki. O powadze sytuacji niech świadczy coraz większa nerwowość inwestorów na rodzimej giełdzie.
Zaryzykuję tezę, że kryzys gospodarczy już trwa, tyle że póki co przybiera postać utajoną, a niektórym objawy chorego wydają się nieco euforyczne i mylnie rozpoznają diagnozę. Jeszcze kilka miesięcy i będzie za późno na wszelką reakcję. Obecnie bowiem chorobie nie można zaradzić, ale można ją jeszcze wyleczyć. Na wiosnę trzeba będzie dokonywać prawdziwych amputacji.

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)