Wicewojewoda zapewnił stoczniowców, że produkcja w zakładzie zostanie wznowiona w końcu czerwca.
Ulicami Szczecina przemaszerowało ponad 3 tysięce osób: pracowników Stoczni Szczecińskiej i spółek holdingu. Przez cały ten czas ulice w centrum miasta były zablokowane. Był to marsz milczenia.
Stoczniowcy szli bez transparentów, Nie padł też żaden okrzyk. Policja ochraniała pochód - prowadziła go i zamykała z tyłu.
Petycję oprócz wojewody otrzymał przedstawiciel banku PKO BP - lidera konsorcjum banków, które wstrzymało finasowanie stoczni. Maszerujący w strugach deszczu stoczniowcy spotykali się z dużym aplauzem. Mieszkańcy Szczecina, pracownicy biur wychodzili na balkony i bili brawo.
Manifestacja przebiegła spokojnie. Jutro o 7.00 rano stoczniowcy spotykają się na terenie zakładu. Można przypuszczać, że dzisiejszy scenariusz zostanie powtórzony. .
Zarząd Stoczni Szczecińskiej złożył w poniedziałek w Sądzie Gospodarczym wniosek o upadłość zakładu. Uzasadnieniem jest wysoka strata bilansowa, która przewyższa jedną trzecią kapitału zakładowego firmy oraz jej trwała niezdolność do spłaty zobowiązań wobec wierzycieli.
Zarząd stoczni zdecydował się na złożenie wniosku o upadłość po decyzji banków, kóre odmówiły redukcji jej zadłużenia o 80 procent. Ogłoszenie przez sąd upadłości zakładu umożliwi wypłatę zaległych pensji stoczniowcom z funduszu gwarantowanych świadczeń pracowniczych.
Stocznia szczecińska przerwała produkcję. Zarząd holdingu chce jednak wznowić budowę statków w oparciu o nową, niezadłużoną spółkę.