Wysokie temperatury i ciepłe noce sprawiły, że na polach, w tunelach i szklarniach, szybciej dojrzewały nowalijki.
W rezultacie żywność potaniała, a inflacja w ujęciu rocznym nigdy nie była tak niska jak obecnie. I pewnie mogłaby być jeszcze niższa, gdyby nie rosły szybko opłaty za mieszkania i energię, które mają duży udział w budżetach rodzin. Zdaniem Kowalskiego, ich ceny pną się bezkarnie w górę, bo nadal nie działa tu rynek.
Musimy je akceptować nie mając wyboru. Jeśli bowiem nie zapłacimy podwyższonego czynszu możemy trafić na bruk. Szybko odłączą nam też gaz i prąd, jeśli nie uregulujemy większych rachunków za energię. I dlatego - zauważa Kowalski - mimo że inflacja spada, nie znikają możliwości drenażu naszych portfeli.
iar/smogo/magos