Całe zdarzenie nastąpiło 10 lipca, kiedy to premier przedstawiał w Sejmie informację na temat afery starachowickiej. Mówił wtedy, że gdy gazety piszą o nieprawidłowościach w SLD, to politycy opozycji natychmiast podnosz wrzawę. Natomiast gdy opozycja jest tematem artykułów, zapada milczenie. Jako przykład podał wówczas artykuł "Życia Warszawy", które - powołując się na zeznania gangstera o pseudonimie "Masa" - napisało, że polityk Platformy Paweł Piskorski ma związki z mafią. Gdy okazało się, że to nieprawda, premier przeprosił posła i jego partię.
Leszek Miller oświadczył dziś w Sejmie, że nie padł ofiarą żadnej prowokacji. Powiedział, że cytował jedynie artykuł, który - tak jak on - mogło przeczytac kilkadziesiąt tysięcy osób.
"Umiem czytać. I co więcej umiem to czynić samodzielnie" - powiedział premier, wywołując wesołość po prawej stronie sali. Dodał, że jego służby nie czytają mu na głos i nie wskazują, co ma czytać.
"Korzystam z okazji, by poinformować o tym wstrząsającym fakcie posłów opozycji" - powiedział Leszek Miller.