- który w 1998 roku był metereologiem.
Sędzia pułkownik Sławomir Puczyłowski uzasadniał decyzję sądu, wskazując, że niezbędne jest określenie warunków pogodowych, gdy rozbił się samolot "Iskry".
Rozprawę odroczono do 9 stycznia. Tego dnia przesłuchany zostanie nowy świadek. Nie wiadomo, kiedy zostanie ogłoszony wyrok.
Oskarżonymi w procesie są: generał Mieczysław W., dowódca zgrupowania lotniczego, pułkownik Jakub M. i kierownik lotów, major Jacek Sz. Prokurator zarzuca im świadome przekroczenie uprawnień i niedopełnienie obowiązków, a także spowodowanie groźby katastrofy maszyn, które leciały nad stolicą. Pomimo złych warunków atmosferycznych, oficerowie nakazali pilotom "Iskry" wykonanie lotu. Teraz grozi im kara do 10-ciu lat więzienia.
Piloci, którzy zginęli w katastrofie samolotu TS-11 Iskra, przeprowadzali rozpoznanie pogody przed defiladą lotniczą nad Placem Piłsudskiego w Warszawie. Ich koledzy, którzy wykonali potem lot nad Warszawą oskarżyli dowódców o igranie z ludzkim życiem. Dwa tygodnie po katastrofie minister Janusz Onyszkiewicz zawiesił w pełnieniu obowiązków generała Mieczysława W.
W grudniu 1998 wojskowa komisja badająca okoliczności katastrofy "Iskry", stwierdziła, że bezpośrednią przyczyną wypadku było oblodzenie maszyny. Zdaniem komisji, przyczyną tragedii była utrata orientacji przez załogę, która nie włączyła instalacji odlodzeniowej czujnika przyrządów pokładowych.
W styczniu 1999 podkomisja sejmowa badająca okoliczności wypadku Iskry, orzekła, że winę za katastrofę ponoszą najwyżsi dowódcy wojsk lotniczych. Według przewodniczącego komisji Bronisława Komorowskiego, wydanie decyzji o wylocie samolotów w złych warunkach atmosferycznych, było błędem.