Szef Gazety Wyborczej wyraził przekonanie, że Rywin ma bardzo potężnych obrońców. Zaliczył do nich redakcję "Trybuny", związanej z SLD.
Świadek podkreślił, że to premier doprowadzając do jego konfrontacji z Lwem Rywinem zdemaskował Rywina. Michnik oświadczył, że po konfrontacji uwierzył, iż to nie premier wysłał Rywina do "Gazety Wyborczej" z propozycją korupcyjną.
Według Michnika, nie było nacisków na "Gazetę" aby sprawę ujawnić bądź jej nie publikować. Jednak nie umiał sobie przypomnieć, czy była taka sytuacja, w której odczuwał, że premier chciałby wyciszenia sprawy. "Nie umiem wykluczyć, że w jakimś momencie taka rozmowa mogłaby mieć miejsce ale nigdy nie był to element nacisku." - powiedział Michnik. Michnik zapewnił, że gdyby go premier, czy ktokolwiek prosił, aby tę sprawę - jak się wyraził - zamieść pod dywan, na pewno powiedziałby nie.
Sejmowa Komisja śledcza zwróciła się o zgodę sądu na uchylenie tajemnicy dziennikarskiej, na którą powołał się Adam Michnik. Redaktor odmówił odpowiedzi na pytanie, czy Gazeta Wyborcza badała, czy szef telewizji publicznej Robert Kwiatkowski był istotnie jednym z mocodawców Lwa Rywina.
Adam Michnik wyraził nadzieję, że prace komisji przyczynią się do wyjaśnienia prawdy, na czym bardzo zależy i "Gazecie Wyborczej" i Agorze. Mówił, że chciałby aby komisja ustaliła to czego nie udało się ustalić Gazecie, czyli czy Lew Rywin miał mocodawców i to czy w polskim Sejmie można kupić ustawę za łapówkę.
Komisja śledcza przerwała przesłuchanie Adama Michnika do poniedziałku do godziny 9-ej. Natomiast w dzisiejszych obradach komisji jej przewodniczacy Tomasz Nałęcz zarządził przerwę do godziny 18.00.