Jeśli przedsiębiorca ma wątpliwości co do jakiegoś przepisu, może poprosić urząd o wykładnię. Gdy się do niej zastosuje, nic mu nie grozi. Nawet jeśli kontrola w jego firmie tę wykładnię zakwestionuje.
Dziennik zwraca uwagę, że problem polega na tym, że interpretacji przepisów może być tyle ile urzędów skarbowych.
Przedsiębiorca z Poznania opowiada "Gazecie", że skontrolował go urząd i kazał mu zapłacić 100 tysięcy złotych. Sprawdził, że gdyby jego firma była zarejestrowana w innej dzielnicy nie musiałby nic płacić, gdyż tamtejszy urząd inaczej interpretuje przepisy. Zamierza więc fikcyjnie przenieść adres firmy, aby podlegać pod "lepszy" dla niego urząd.
Dziennik szacuje, że podobnych spraw może być w całej w Polsce bardzo wiele.
Więcej na ten temat - w "Gazecie Wyborczej".
iar/"Gazeta Wyborcza"/kry/dj