Ostatni raz "Księgę" widziano w czasie drugiej wojny światowej. Spekulowano, czy spłonęła w pożarze ratusza, czy zrabowana trafiła do prywatnej kolekcji. Przez ponad pół wieku nieoficjalnie szukali jej na Opolszczyźnie także niemieccy historycy i antykwariusze - czytamy w "Gazecie Wyborczej".
Już w XIX-ym wieku historycy poznali się na jej wartości. Spisane w "Księdze" tak zwane prawo głubczyckie, lokalna wersja prawa magdeburskiego, było bowiem podstawą dla lokowania nowych miast na Opolszczyźnie, Śląsku, w Czechach i na Węgrzech.
Jak dowiedziała się "Gazeta Wyborcza", bezcenny rękopis przez dwa tygodnie leżał w sejfie Biblioteki Narodowej w Warszawie. Wczoraj przedstawiciele Barbary Piaseckiej-Johnson odebrali "Księgę" i przekazali na aukcję w warszawskim antykwariacie Lamus. Dochód ma zasilić konto fundacji Piaseckiej-Johnson wspomagającej dzieci autystyczne.
Andrzej Osełko, właściciel Lamusa, powiedział "Gazecie Wyborczej", że chce zadbać, by głubczycka "Księga" nie została wywieziona za granicę. Planuje dopuszczenie do licytacji wyłącznie instytucji publicznych i znanych polskich kolekcjonerów.
Gazeta Wyborcza/Kalinowski/ab