Żeglarz nie ma pieniędzy na wyciągnięcie jachtu z wody, a zostawic nie chce, bo jak sam mówi - kradną. Andrzej Wrona zaopatrzył się w telewizor, piecyk, butlę i pilnuje swojego dwumasztowca "Izyda". Do sklepu ma niewiele ponad dwa kilometry, więc co kilka dni uzupełnia zapasy.
8 lat temu kupił pierwsze klepki na poszycie jachtu. Całą konstrukcję zmontował sam na działce. "Izydę" zbudował za 15 tysięcy złotych. Na razie Andrzej Wrona szuka sternika z uprawnieniami do prowadzenia jachtu. Sam nie ma takich papierów, wystarczy mu to, że na pokładzie czuje sie jak u siebie.
Wyborcza/płużyczka//pul