Będzie to możliwe, bowiem od października Polska zniesie ograniczenia w przepływie kapitału. Polacy będą więc mogli otwierać za granicą lokaty i zaciągać kredyty.
Kasy mieszkaniowe działają na zasadzie "oszczędzaj na niski procent, damy ci tani kredyt". W niemieckich kasach, w przeciwieństwie do polskich, oprocentowanie jest stałe. U nas co miesiąc trzeba wpłacać określoną kwotę - w niemieckich kasach to klient określa w umowie sumę docelową oszczędzania. Bausparkassen tylko raz biorą prowizję - 1 procent sumy docelowego oszczędzania, a w Polsce na przykład kasa Pekao SA pobiera 1,5 procent od każdej wpłaty i 2 procent od kwoty kredytu.
Wadą niemieckich kas jest to, że nie można liczyć na premię. Jest ona symboliczna - 51 euro rocznie na osobę.
Polscy eksperci nie spodziewają się, by bausparkassen przyciągnęły wielu klientów. Twierdzą, że w Polsce nie ma tradycji do oszczędzania. Niemcy wskazują jednak jako przykład Czechy i Słowację, gdzie, wzorowane na niemieckich, kasy przyciągnęły miliony klientów.
GW/gut/pul