Szkoła zawodowa nie przygotowuje młodzieży do zawodu. Zmiany technologiczne są tak szybkie, że nawet jeśli uczeń opanuje pewne czynności do perfekcji, nie przyda się już to żadnemu pracodawcy - mówi profesor Jerzy Dietl w rozmowie ze Zbigniewem Pendelem w "Gazecie Wyborczej"
Zdaniem profesora, poziom przygotowania do studiów i do przyszłej pracy młodzieży, która opuszcza większość szkół średnich, jest niezadowalający, a uczelnie potrzebują młodych ludzi z porządnym i ogólnym wykształceniem. Problem - twierdzi profesor - w kształceniu polskiej młodzieży polega na tym, że ono powinno mieć podobny poziom. Tymczasem najsłabiej wypadają ci po średnich szkołach zawodowych.
Zdaniem Dietla, szkoły zawodowe przy dzisiejszym rynku pracy są w większości niepotrzebne. "Świetnie wykształcony technik budowy maszyn będzie zmieniającemu się światu nie za bardzo potrzebny" - mówi profesor. Według niego, nie ma i już nie będzie zgodności między wyuczoną specjalizacją a przyszłą pracą zawodową. Kształcenie specjalistyczne nie ma już sensu. W krajach rozwiniętych człowiek zmienia zawód średnio pięć razy - przypomina Dietl. Szkoła zawodowa nie może przygotować młodego człowieka do zawodu. Bo nawet jeśli opanuje on pewne czynności, potem okazuje się, że technologia poszła tak daleko, że one już nie są żadnemu pracodawcy potrzebne.
Więcej w artykule "Specjaliści od niczego" w "Gazecie Wyborczej".
GW/gut/chod.
