Pod listem w tej sprawie do prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego podpisali się między innymi: Mirosław Handke, Edmund Wittbrodt, Irena Dzierzgowska, Wojciech Książek, Krzysztof Kawęcki i Lech Sprawka.
Mirosław Handke wyjaśnił "Gazecie Wyborczej", że zamysłem reformy było oddzielenie dzieci z podstawówek od młodzieży gimnazjalnej.
"Dzieci z podstawówki i gimnazjum to dwie różne osoby, które mają różne problemy dydaktyczne i wychowawcze" - podkreślił w wypowiedzi były minister.
W związku z brakami lokalowymi, poprzedni rząd zgodził się na istnienie tak zwanych zespołów - czyli działających w jednym budynku szkół podstawowych i gimnazjów. Uznano to jednak za rozwiązanie prowizoryczne, które miało zostać zlikwidowane w sierpniu przyszłego roku.
Sygnatariusze listu podkreślają, że dłuższe tolerowanie takiego rozwiązania tymczasowego może doprowadzić do utworzenia anachronicznej dziewięcioletniej szkoły podstawowej.
"W przypadku uczniów ze wsi i małych miast obniży to poziom ich kształcenia i będzie sprzyjać zaniżaniu motywacji do dalszego kształcenia" - podkreślili autorzy listu.
"Gazeta Wyborcza" przypomina, że - zdaniem obecnej minister edukacji narodowej Krystyny Łybackiej - "reforma nie sprowadza się do budynków". Według pani minister, pomysł ma doprowadzić do tego, że zmniejszy się liczba gimnazjów-molochów, w których uczy się po parę tysięcy dzieci.
"Wolę połączone małe gimnazjum i podstawówkę na wsi, w których uczy się 300 dzieci, ale nauczyciele rozpoznają się na korytarzu" - twierdzi Krystyna Łybacka.
Jak pisze "Gazeta Wyborcza", autorzy listu zapowiadają, że będą starali się namówić prezydenta, by nie podpisywał ustawy.
iar/gazeta wyborcza/smulski/dj
