Według dziennikarza, żeby zaczęły powstawać nowe miejsca pracy w Polsce, potrzebne jest roczne tempo wzrostu PKB na poziomie 5 procent. A do tego nam bardzo daleko.
Komentator "Prawa i Gospodarki" dodaje, że w Stanach Zjednoczonych już wzrost na poziomie 1,5 procent uruchamia zapotrzebowanie na siłę roboczą. Według Krzysztofa Miki dzieje się tak ze względu na niskie zasiłki oraz niskie płace minimalne. Dodatkowo, w Stanach okres przebywania na, tak zwanym, trwałym bezrobociu jest kilkakrotnie krótszy niż w Europie.
"Nie dość tego - zaznacza Krzysztof Mika - Okazuje się, że ci najniżej zarabiający, są nimi bardzo krótko. Po mniej więcej roku awansują do grup o wyższych dochodach. Poza tym Stany Zjednoczone wydają na pobudzanie rynku pracy zaledwie 0,4 procent dochodu narodowego, Europa prawie 4 procent".
"W Polsce trochę próbujemy być dobrym socjalnie wujkiem, a trochę udajemy popieranie przesiębiorczości, nieśmiało bąkając o zmianie Kodekstu pracy, a tak naprawdę nic się nie dzieje" - czytamy w "Prawie i Gospodarce".
Jak pisze Krzysztof Mika, Amerykanie uruchomili mechanizmy rynkowe - praca jest poszukiwana wtedy, kiedy jest odpowiednio tania. Droga praca zabija efektywność gospodarki. Dalej, warto zrezygnować z różnych świadczeń socjalnych, które zwiększają koszty pracy, ale nie same płace. Buduje się w ten sposób podstawy przyszłego wzrostu.
"Tu żadne wycinkowe działania nie wystarczą - tak jak postulowane zmiany Kodeksu pracy. Nie stanie się nic pozytywnego bez cięcia podatków i pseudopodatków. Zamiast dyskusji na te tematy, mamy wygodne i zastępcze nadymanie balonu stóp i RPP" - pisze Krzysztof Mika w "Prawie i Gospdoarce".
iar/Prawo i Gospodarka/ makowska/dj