Ministerstwo Gospodarki uważa, że nie ma potrzeby zmiany ustawy o dostosowaniu górnictwa do gospodarki rynkowej.
Do tej pory kopalnie działające przejmowały górników z kopalń likwidowanych, mimo że często same cierpiały na nadmiar zatrudnienia, a wiec robiły to wbrew swym ekonomicznym interesom. Najgłośniej o braku ludzi w kopalniach mówią działacze branżowego Związku Zawodowego Górników. Przewodniczący ZZG, Jan Kisieliński twierdzi, że trzeba natychmiast odblokować możliwość powrotu górników, którzy, na przykład, utracili rentę, także tych, którzy odeszli na urlop górniczy, a teraz chcieliby go zawiesić i wrócić do kopalni. Jak najszybciej trzeba też rozpocząć nabór nowych górników i otworzyć ponownie zawodowe szkoły górnicze. Podobne, choć nieco mniej stanowcze stanowisko prezentuje górnicza Solidarność. Wiceprzewodniczący sekcji górniczej Marek Klementowski uważa, że górników brakuje w każdej kopalni. Górnicy, którzy skorzystali z Górniczego Pakietu Socjalnego i odeszli z kopalń, często zainteresowani są pracą za granicą. Większość zarządów kopalń mówi jednak, że mają wystarczającą ilość pracowników. Socjolodzy
wskazują na niebezpieczeństwo starzenia się załóg, jednak ewentualne braki w poszczególnych grupach zawodowych radzą uzupełniać poprzez wewnętrzne systemy szkoleń. Powrót do finansowanych przez państwo zawodowych szkół górniczych uznają za anachronizm. Jak powiedziano "Rzeczpospolitej" w Ministerstwie Gospodarki zdarza się, że pracowników w górnictwie faktycznie brakuje, ale jedynie w bardzo specjalistycznych dziedzinach.
O tym czy w kopalniach zaczyna brakować górników pisze "Rzeczpospolita" w artykule "Związkowcy potwierdzają, zarządy zaprzeczają"
rzeczpospolita/ makowska/Skw.
