"Bankructwo Stoczni Szczecińskiej może oznaczać koniec polskiego przemysłu stoczniowego" - pisze Paweł Jabłoński w komentarzu redakcyjnym "Rzeczpospolitej", poświęconym sprawie upadłości Stoczni Szczecińskiej.
"Upadłość stoczni spowoduje bankructwo jej dostawców, a to z kolei spowoduje, że inne nasze stocznie - w tym największa w Gdyni - będą musiały korzystać z importowanych droższych części a ich produkcja stanie się nieopłacalna" - pisze Jabłoński. "Państwo nie powinno dopuścić do takiej sytuacji i to nie tylko dlatego, że taka upadłość pogorszy nastroje społeczne" - ostrzega komentator. Zauważa, że można mówić o uzdrawiającym wpływie bankructw na gospodarkę, ale nie powinno to dotyczyć całych branż, zwłaszcza takich, które mają szansę na ekspansję. Zdaniem Jabłońskiego, dotychczasowa rządowa strategia ratowania Stoczni Szczecińskiej opierała się w dużej mierze na założeniu, że zapłacą za nią banki. Bo jeśli nie zapłacą, to niczego nie odzyskają. Banki nie chcą jednak samodzielnie ponosić kosztów sanacji, dlaczego bowiem większą odpowiedzialność ma ponosić ten, który pożyczył, niż ten, kto zmarnował. W obecnej sytuacji państwo powinno bardziej energicznie wkroczyć z gwarancjami lub wręcz środkami pomocowymi.
Zagrożony jest bowiem byt bardzo wielu zakładów - państwowych i prywatnych. Pomóc trzeba niestety z pieniędzy podatników, trudno sobie to inaczej wyobrazić. Pomimo wszystko nie powinno się doprowadzić do stałego upaństwowienia stoczni" - konkluduje komentator "Rzeczpospolitej".
"Rzeczpospolita" 15 06/Siekaj/trela
