Zarzut prokuratury ma związek z incydentem sprzed czterech lat, kiedy to Wielkanowski awanturował się przed mieszkaniem swojej przyjaciółki Beaty K. Sąsiedzi wezwali policję. Nim przyjechała, sędzia wszedł do środka i pobił przebywającego tam dziennikarza lokalnego radia. Dziewczyna i jej kolega zawiadomili policję o przestępstwie. Sędzia nakłonił ich, używając swych wpływów, do wycofania skargi, a potem sam doniósł na Beatę K. do prokuratury, zarzucając jej pomówienie. Toruńska prokuratura odmówiła wszczęcia postępowania. Stwierdziła, że kobieta, opisując zajście, nie kłamała i nie złamała prawa. Teraz sytuacja się odwróciła. Gdańska Prokuratura Okręgowa uznała, że to Wielkanowski, zarzucając Beacie K. kłamstwo, zawiadomił o przestępstwie, którego nie było. Najprawdopodobniej do czerwca prokuratura skieruje do sądu akt oskarżenia przeciwko Wielkanowskiemu, który nie przyznaje się do winy. Gazeta przypomina też inne zarzuty stawiane sędziemu.
"Rzeczpospolita" 16 04/Siekaj/em