Jak czytamy w "Rzeczpospolitej", wykorzystanie należących do państwa akcji giełdowych spółek to ostatnio bardzo często stosowany sposób na wyciąganie z tarapatów przedsiębiorstw, także częściowo już sprywatyzowanych. Od 1999 roku, kolejne rządy na tego typu pomoc przeznaczyły akcje warte prawie 2 i pół miliarda złotych, z tego w tym roku ponad 1 miliardł. Ponadto obecnie rząd pracuje nad programem poręczeń kredytowych dla małych i średnich firm.
W wypowiedzi dla "Rzeczpospolitej", minister skarbu państwa Wiesław Kaczmarek twierdzi, że dokapitalizowanie banków wynika z wymogów prawa bankowego. Jeśli właściciel, czyli państwo nie ma gotówki na dokapitalizowanie, to robi to za pomocą jedynych dostępnych w danej chwili środków, czyli akcji. Co tyczy się dokapitalizowania przedsiębiorstw państwowych, jak w przypadku Świdnika, czy prywatnych, jak w przypadku Stoczni Szczecińskiej, należącymi do państwa akcjami, sprawa wymaga pilnego uregulowania ustawowego. Trzeba określić, dlaczego jedne firmy w przypadku problemów mogą liczyć na pomoc, a inne nie.
Janusz Lewandowski - były minister przekształceń własnościowych - uważa jednak, że państwo pomagając przedsiębiorstwom powinno operować raczej gwarancjami, a nie oddawać akcje, zwłaszcza spółek publicznych.
Krzysztof Dzierżawski z Centrum imienia Adama Smitha dodaje, że - jego zdaniem - to, co czynią kolejne rządy, obdarowując różne przedsiębiorstwa, ostatnio nawet już sprywatyzowane akcjami spółek z udziałem państwa, to po prostu skandal.
"Rząd jednym daje, innym nie, według uważania majątek, którego nie jest jedynym gospodarzem. Papiery kilku największych firm publicznych rozdawane są bez zastanowienia, co powoduje utratę ich wartości. Obdarowani z kolei nie szanują otrzymanych akcji" - powiedział "Rzeczpospolitej" Krzysztof Dzierżawski.
Szczegóły w artykule "Rozdane miliardy".
iar/rzeczpospolita/dj