Kilka miesięcy przed wyborami żaden burmistrz czy prezydent miasta nie odważy się zmienić samochodu. Samorządowcy jeżdżą więc tym, co mają od lat, choć i ich wozy mogą robić wrażenie - uważa Rzeczpospolita.
Wprawdzie prezydent Rzeszowa niezłomnie używa siedmioletniego poloneza, ale prezydent Szczecina jeździ volvo S 70, rocznik 2000, który dwa lata temu kosztował 160 tysięcy złotych. Prezydentowi Warszawy poprzednik zostawił volvo S 80, które dwa lata temu było warte 146 tysięcy złotych.
Rozrzutni są włąściciele firm z udziałem skarbu państwa - podkreśla "Rzeczpospolita". Na przykład w PZU prezesowi - zgodnie z zarządzeniem prezesa - przysługuje samochód "reprezentacyjny", klasy luksusowej, którego wartość wraz z dodatkowym wyposażeniem nie może przekraczać 350 tysięcy złotych.
Sporą ekstrawagancją - zwraca uwagę dziennik - odznacza się wojewoda mazowiecki, który
używa dwóch lancii - kappa i thema. Jego rzeczniczka tłumaczy: "wojewoda pracuje do późnej nocy i potrzebuje dwóch kierowców, bo jeden nie może pracować więcej niż 12 godzin dziennie, a do kierowcy przypisany jest konkretny samochód".
"Samochody naszej władzy" - artykuł w Rzeczpospolitej.
Rzeczpospolita/ab