Decyzja "Reczpospolitej" o przedstawieniu zarzutów o seksualne molestowanie kleryków, arcybiskupowi poznańskiemu Juliuszowi Paetzowi wynika z szacunku dla instytucji Kościoła - tłumaczy na łamach dziennika Paweł Lisicki.
Zdaniem Lisickiego, skandal ten oznacza dla Kościoła trudne wyzwanie. Dodaje, że dla osób niechętnych arcybiskupowi będzie on dodatkową pobudką do fałszywych uogólnień. "Zapominając o licznych przykładach oddanych swemu powołaniu kapłanów- zaznacza Liskicki - będą oni widzieli w zachowaniu poznańskiego metropolity nie wyjątek, ale - niesłusznie - to, co typowe.
Publicysta "Rzeczpospolitej" zwraca uwagę, że siłą Kościoła jest wiara w wartość prawdy, której broni, i moralną rację, którą reprezentuje. Obronie tej racji powinny służyć -podkreśla Lisicki- wszelki urząd i autorytet. Jeśli zatem arcybiskup Paetz nadużył władzy, jeśli miast troszczyć się o duchowy i moralny rozwój młodych osób, deprawował je, jeśli łamał zasady moralne, do których publicznej obrony został powołany, to -w opinii publicysty- jego pozostawanie na urzędzie przynosi Kościołowi większe szkody niż możliwe straty wywołane publicznym skandalem.
Ujawnienie przez "Rzeczpospolitą" oskarżeń pod adresem arcybiskupa było -jak pisze Lisicki- "aktem smutnym, aczkolwiek koniecznym". "Uczyniliśmy to bez satysfakcji, świadomi ceny, jaką zapłaci prestiż Kościoła katolickiego. Nie chodzi też o poniżanie osoby Juliusza Paetza. Jednak nie można poważnie potępiać zła i unikać piętnowania jego sprawców" -zaznacza publicysta "Rzeczpospolitej".
iar/Rzeczpospolita/miszcz/dyd
