Dziennik pisze, że archeolodzy oddają zabytki z minionych epok do specjalistycznych laboratoriów, gdzie na podstawie zawartości izotopu węgla C14 ustalany jest ich wiek (w Polsce takie laboratorium pracuje w Gliwicach).
Ponieważ farby, którymi malarze pokrywali od wieków płótna czy deski, sporządzane były z rozmaitych substancji organicznych i mineralnych, a te z kolei emitują słabe, naturalne promieniowanie - należy je odczytać, zanalizować i rozszyfrować informacje, jakie niosą. Jeśli, na przykład, skład chemiczny i obraz promieniotwórczy farb użytych do namalowania danego obrazu różni je od farb używanych w epoce - istnieje podejrzenie, iż nie jest to autentyk.
Właśnie w ten sposób weryfikowana była autentyczność "Portretu weneckiego admirała" pędzla Jacopo Tintoretto, ze zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie; ekspertyzę wykonano w instytucie jądrowym w Świerku. Jednak metoda nie jest stosowana powszechnie, jej koszty są duże, a wielu muzeów i galerii na nią nie stać.
Dlatego - pisze "Rzeczpospolita" - duże zainteresowanie budzi propozycja stołecznego Instytutu Chemii i Techniki Jądrowej. Podczas tegorocznego Pikniku Naukowego Radia Bis, w najbliżsżą sobotę, pokazywane będą opracowywane w Instytucie nowe metody fizyko-chemiczne. Chodzi o wykorzystywanie technik jądrowych umożliwiających rozpoznawanie oraz identyfikację materiału, z którego został wykonany badany obiekt. Pokazany zostanie, również w działaniu, izotopowy aparat mierzący zawartość ołowiu w szkle; poziom ołowiu świadczy o wieku i pochodzeniu szkła, dla muzealników jest to informacja bezcenna.
Artykuł "Dzieła sztuki w promieniach" w dzisiejszej "Rzeczpospolitej".
IAR/Rzeczpospolita/przybylik/sawicka