Inicjatorzy projektu pragną bowiem upamiętnić cierpienia tylko jednego narodu - Niemców przymusowo wysiedlonych w wyniku II wojny światowej z terenu Europy Środkowej i Wschodniej. Nie dostrzegają przy tym krzywd innych narodów. "Moje obawy wzudza fakt, że mogłoby dla przyszłych pokoleń dojść do zakłamania historii, że będzie się mówiło: Oświęcim był w Polsce, Polacy wypędzili kilka milionów Niemców" - tłumaczyła profesor Simonides. Zdaniem senator młode pokolenie Niemców mogłoby wyciągnąć wniosek, że to właściwie Polacy napadli na Niemcy.
"Teraz kiedy budujemy dialog, kiedy tyle włożyliśmy w pojednanie polsko-niemieckie, kiedy mamy wspólnie budować Europę, każdy z nas nie może sobie budować własnej świątyni cierpień, bo na tym nie możemy budować przyszłości" - tłumaczyła profesor Simonides.
Pani senator opowiedziała się natomiast za budową centrum przeciwko wszelkim wypędzeniom.