Dziennikarze nieistniejącego już dziennika "Życie" Jacek Łęski i Rafał Kasprów, autorzy artykułu "Wakacje z agentem", w którym napisali, że Aleksander Kwaśniewski spędził wakacje 1994-ego roku w Cetniewie razem z oficerem rosyjskiego wywiadu Władimirem Ałganowem, nie muszą przepraszać prezydenta za tę publikację. Sąd Najwyższy uchylił wyrok, nakazujący przeprosiny głowy państwa i zwrócił sprawę do Sądu Apelacyjnego.
Dziennikarz może nie podlegać odpowiedzialności za to, co jest prawdziwe lub nie w jego materiale prasowym, jeżeli tylko dochował wszelkiej zasady rzetelnego dochodzenia do prawdy - postanowił Sąd Najwyższy.
Minister pytany o stosunek do wyroku sądu odpowiedział, że jest on trojaki. Po pierwsze, jako obywatel uważa, że wyrok jest nielogiczny, ponieważ pozwala pisać nieprawdę. Jako polityk nie komentuje wyroku. Natomiast jako dziennikarz, uważa, że wyrok zezwala na zbyt dużą wolność słowa pozwalającą napisać wszystko, skłamać i obrzucić inwektywami. Jednak jego zdaniem, niepotrzebne są zmiany prawa - wystarczą dobre obyczaje.
Komentując wczorajszy udział byłego szefa KPN Leszka Moczulskiego w kampanii unijnej Aleksandra Kwaśniewskiego, minister Szymczycha powiedział, że ideologiczne spory jakie obaj politycy toczyli na początku lat 90-tych są już historią. Według niego prezydent zapraszając Moczulskiego chciał pokazać, że polscy politycy niezależnie od swoich życiorysów i poglądów na obecny rząd są zorientowani proeuropejsko.
Odnosząc się do sondaży mówiących, że trzyczwarte Polaków zapewnia, że na pewno weźmie udział w unijnym referendum, minister Szymczycha powiedział, że są one pocieszające, ale - jak się wyraził - swoje zrobić trzeba. Jego zdaniem, nie można pozwolić się uśpić sondażami. Szymczycha uważa, że - jak pokazały poprzednie wybory - Polacy zmęczeni zmianami gospodarczymi i powodowani lenistwem nie uczestniczą w głosowaniu. "Trzeba budzić w Polakach obywatela" - dodał.