Ten pragmatyczny - żeby nie powiedzieć partykularny - pomysł jest zrozumiały z punktu widzenia wąskiego partyjnego interesu.
Jeśli jednak spojrzeć na szanse skutecznego rządzenia w gminach, powiatach i województwach, to tylko władza w miarę jednorodna i silne koalicje są w stanie sprostać oczekiwaniom społecznym. Pomysł, by mniejsze partie łączyły się i w ten sposób porządkowały i klarowały polską scenę polityczną, nie znajduje specjalnie zwolenników. Czy nie dlatego, że wszelkie łączenia likwidują również liczbę stołków do obsadzenia, a metoda d'Hondta sprzyja wyrazistym reprezentacjom społecznym, skuteczniej zabiegającym o elektorat? -pyta publicysta "Trybuny". Jego zdaniem odpowiedź na to pytanie jest twierdząca, a dzieje się tak dlatego, że dla niektórych brzmi ona jak wyrok historii.
iar/smogo/trela