A z pozoru mogłoby się wydawać, że jest inaczej, bo przecież w ostatnich latach nasiliła się do granic wytrzymałości moda opatrywania własnych wypowiedzi słowem "jakby". Ma ono zmniejszać ostrość wypowiedzi, ich jednoznaczność. Interesujące, że owo "jakby" przestało wyrażać wątpliwości znamionujące mądrego człowieka - a stało się zewnętrznym wyrazem konformistycznych niepokojów człowieka, który przede wszystkim pragnie nikomu się nie narazić.
Niebezpieczni zarówno w życiu prywatnym, jak i społecznym są wszystkowiedzący fanatycy - uważa Maria Szyszkowska. Dążą do dominacji i nie liczą się z poglądami drugiego człowieka. Rozmawiać można z kimś, kto ma wątpliwości. Taki człowiek stara się zrozumieć racje przeciwne, a nawet postawić siebie w sytuacji rozmówcy. Takie spojrzenie na omawianą kwestię oczami drugiego pozwala na porozumienie. Politycy mający wątpliwości, respektują inne zapatrywania niż własne. Łatwiej też zdobywają się na życzliwość niż wtedy, gdy cechuje ich fanatyczny upór. Fanatyzm polityków w skrajnych przypadkach - by przywołać Irlandię - prowadzi do bezsensownych, dramatycznych walk bratobójczych. Jeszcze raz staje się widoczne to, że wierzenia religijne często nie uszlachetniają ludzi i nie przyczyniają się do doskonalenia moralnego. Odrobina niepewności co do bezwzględnej trafności własnych poglądów sprzyjałaby prowadzeniu dialogu w społeczeństwie i stanowiłaby tamę dla terroryzmu, który w naszych dniach niepokojąco narasta -
pisze w "Trybunie" Maria Szyszkowska.
Trybuna/dabr