Gazeta zwraca uwagę, że dotychczas niesfornego posła można było ukarać tylko zwróceniem uwagi, upomnieniem bądź naganą. Po wydarzeniach ostatnich miesięcy - blokowaniu sejmowej mównicy, wnoszeniu własnego sprzętu nagłaśniającego itp. część polityków nie ma wątpliwości, że sankcje trzeba zaostrzyć.
- Nie można akceptować zorganizowanych działań tych parlamentarzystów, którzy Sejm traktują jak ulicę - mówił wiceprzewodniczący komisji regulaminowej Krzysztof Oksiuta z SKL. Marek Borowski przekonywał posłów, że karanie na pewno nie sprawi prezydium satysfakcji. - To nie będzie walka, tylko ocena moralna podparta karą finansową - tłumaczy marszałek.
"Życie Warszawy" pisze, że z proponowanych przepisów wynika, że prezydium Sejmu może ukarać posła, jeśli ten zakłóca obrady i nie zareaguje na trzykrotne zwrócenie uwagi przez marszałka. W takim przypadku parlamentarzysta może stracić na trzy miesiące połowę pensji i całą dietę. Jeszcze wyższą sankcję można zastosować w sytuacji, gdy poseł zachowuje się tak, że trzeba go wykluczyć z posiedzenia. Wtedy marszałek wymierza karę automatycznie. Może zabrać dietę i połowę pensji nawet na pół roku. Te zasady mają obowiązywać nie tylko na sali obrad, ale również w komisjach.
IAR/żw/pp/magos