Prawie wszyscy obawiają się zapowiedzianej przez ministra Mariusza Łapińskiego reformy służby zdrowia. "Słyszałem, że mają niedługo zlikwidować kasy chorych. To może i sanatoria polikwidują?" - zastanawia się 70-letni Mieczysław Kamiński, cierpiący od wielu lat na reumatyzm.
Fakt, że obecnie trzeba czekać na pobyt w sanatorium nawet pół roku, potwierdza Zdzisław Cieślukowski, naczelnik Wydziału Lecznictwa Uzdrowiskowego w Mazowieckiej Regionalnej Kasie Chorych. "W tej chwili obserwujemy o ponad 40 procent większe zainteresowanie leczeniem w sanatoriach niż w roku ubiegłym. Prawdopodobnie wynika to z zapowiedzianej i nagłośnionej przez media reformy służby zdrowia. Ludzie boją się tego, co nowe. - powiedział "Życiu Warszawy" Zdzisław Cieślukowski. Jednak jego zdaniem, zmiany w zakresie lecznictwa uzdrowiskowego powinny wyjść pacjentom tylko na dobre. Minister Łapiński zapowiedział nie tylko o wiele większe nakłady finansowe na leczenie w uzdrowiskach i rozwinięcie usług rehabilitacyjnych w istniejących ośrodkach, ale także wyrównanie dostępności do leczenia sanatoryjnego.
Więcej na ten temat - w "Życiu Warszawy".
"Życie Warszawy"/dabr