Pomogło - pisze "Życie Warszawy". Piłkarze wyruszą do Azji uśmiechnięci i rozluźnieni.
Po sobotnim meczu z Estonią większość zawodników rozjechała się po Polsce. W Warszawie zostali tylko ci, którzy mają tu najbliższych. Arkadiusz Bąk, pomocnik Polonii grający ostatnio w Widzewie, ostatnie chwile spędził z żoną Kamilą.
"W czasie wolnych dni biegałem po kilkanaście minut, żeby zachować kondycję. Poza tym siedziałem w domu w Poznaniu. W tych dniach najważniejsza była rodzina. Starałem się maksymalnie wypocząć, wyciszyć" - powiedział "Życiu Warszawy" obrońca Wisły Kraków, Arkadiusz Głowacki.
Wypowiedzi pozostałych zawodników są identyczne. Każdy, co zrozumiałe, poświęcał ostatnie wolne chwile najbliższym. W niektórych przypadkach okazja była wyjątkowa.
"W niedzielę brałem udział w chrzcinach syna mojego brata" - mówi z nie ukrywaną dumą Michał Żewłakow. "Pobyt w Warszawie kończymy sielankowym, polskim akcentem. Ale już od środy żyjemy mundialem w Korei" - dodaje.
"Nie lubię samolotów, chciałbym być już w Korei" - wzdycha pomocnik Odry Wodzisław Paweł Sibik. "Najważniejsze, aby dolecieć. O niczym innym teraz nie myślę" - dodaje Arkadiusz Bąk.
Piłkarze wylecą z Okęcia rządowym Tu-154 o godz. 22-ej.
iar/Życie Warszawy/Kalinowski/dj