Chodzi o sumę 37 tysięcy złotych.
Dziennik pisze, że oficera pośmiertnie awansowano i odznaczono, a zaraz potem jego rodzina spotkała się z bezdusznością wojskowych biurokratów.
Prokurator wojskowy uznał, że major Wydrych złamał przepisy bezpieczeństwa, na tej podstawie Wojewódzki Sztab Wojskowy w Warszawie odmówił wypłacenia rodzinie odszkodowania.
- Nie jestem upoważniony do udzielania informacji na ten temat - powiedział Krzysztof Kubiak z Wojewódzkiego Sztabu Wojskowego, który podpisał odmowę wypłaty.
- Przepisy, na których się oparto obarczając mjr. Wydrycha winą za wypadek to jeden wielki "Paragraf 22" - kupa bzdurnych wymysłów biurokratów, którzy wyobrażają sobie, że wojna odbywa się w myśl stworzonych w klimatyzowanych gabinetach regulaminów - przekonuje wojskowy prawnik, który brał udział w niejednej misji zagranicznej.
Dowódca GROM płk Roman Polko, który w 1999 r. dowodził polską jednostką w Kosowie podkreśla natomiast, że ryzyko jest nierozerwalnie związane z każdą misją poza krajem. Dodaje, że gdyby przed trzema laty w Kosowie postępował zgodnie z przepisami stosowanymi w Polsce, to jego jednostka do tej pory stałaby przy rampie kolejowej w Skopie.
Mariola Wydrych teraz sama wychowuje dwóch synów. Zwracała się o pomoc do ministra obrony Bronisława Komorowskiego. Spotkała się z żoną Aleksandra Kwaśniewskiego. Bez skutku. - Skierowałam sprawę do sądu. Nie chodzi o pieniądze. Nie można dopuścić, aby w razie nieszczęścia podobnie potraktowano inne rodziny - mówi rozżalona wdowa.
Sprawa trafiła do Sądu Okręgowego w Warszawie na początku 2001 r. Niebawem ma zostać ogłoszony wyrok.
IAR/Zycie Warszawy/przybylik/sawicka
