Zamiast wyłaniać zarządców miast i gmin jak prezydenta RP, zostaną oni wybrani "po australijsku" czyli przyjęty zostanie wariant wyborów stosowany na antypodach. Polega on na tym, że w pierwszej turze wygra nie tylko ten, kto zdobędzie ponad połowę poparcia. Do zwycięstwa wystarczy uzyskanie większej liczby głosów, niż łącznie zbiorą dwaj kolejni rywale. Dopiero gdyby w ten sposób nie udało się wyłonić zwycięzcy, rozpisywana byłaby druga bezpośrednia tura z parą głównych konkurentów.
Przyjęta przez Sejm przed tygodniem ustawa o bezpośrednich wyborach zakłada, że wójtów, burmistrzów i prezydentów miast wybierać mamy jak głowę państwa - w dwóch bezpośrednich turach. W pierwszej wygrywa tylko ten, kto zdobędzie ponad połowę głosów. Jeśli do tego nie dojdzie, po dwóch tygodniach dwaj główni rywale przystępują do decydującej rozgrywki.
Przygotowaną przez SLD senacką propozycję wprowadzającą wariant "australijski" musi jeszcze zaakceptować Sejm. Nie udałoby się to bez poparcia PSL. Ale, jak ustaliło "Życie", poparcie już jest. Oficjalnie decyzja zapadnie podczas wtorkowego posiedzenia klubu PSL.
iar/zycie/kry/pul
