Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Reakcje na wstępne wyniki referendum

0
Podziel się:

Minister spraw zagranicznych Włodzimierz Cimoszewicz powiedział, że chociaż był spokojny o wynik frekwencji w referendum unijnym, pod koniec drugiego dnia głosowania zaczął się denerwować. W pierwszym dniu do urn poszło 17,6 procent uprawnionych.

Szef polskiej dyplomacji przyznał, że niebagatelną rolę w osiągnięciu ponad 50-procentowego poziomu frekwencji odegrali dziennikarze, którzy przypominali, że lokale wyborcze są czynne do 20-ej, aby nikt nie spóźnił się z oddaniem głosu.

Włodzimierz Cimoszewicz przyznał, ze w ostatnich trzech godzinach referendum miał obawy, ponieważ słyszał w mediach głosy poddenerowowanych dziennikarzy przypominających o głosowaniu, z których można było wywnioskować, że z frekwecją nie jest najlepiej.

Minister Cimoszewicz dodał, że przewidywał niską frekwencję w sobotnim głosowaniu i wierzył, że w niedzielę Polacy ruszą do urn. Włodzimierz Cimoszewicz podkreślił, że referendum odbywało się w czasie prac polowych, a więc - jak powiedział - "ludzie mieli inne sprawy na głowie". Minister dodał, że w drugim dniu głosowania liczył na zdecydowany wzrost frekwencji na wsiach i małych miasteczkach po zakończeniu Mszy Świętych.

Jolanta Kwaśniewska wyraziła wdzięczność wszystkim, którzy wzięli udział w referendum akcesyjnym. Podkreśliła, że Polacy potrafili skorzystać z przysługujących im praw, a także trafnie wybrać.

"Jak zobaczyłam ten wynik (frekwencji) przekraczający 50 procent, to była eksplozja prawdziwej radości" - przyznała Jolanta Kwaśniewska. Dodała, że rzadko zdarza się tak, że "Polak mądry nie po szkodzie".

Arcybiskup Tadeusz Gocłowski, metropolita gdański, przyznał, że Kościół bardzo zaangażował się w kampanię przedreferendalną.

"Kościół był przez tysiąc lat z narodem. Wydaje mi się, że ma pewne doświadczenie, pewną wrażliwość i wyczucie sytuacji" - powiedział gość Programu Pierwszego Polskiego Radia.

Arcybiskup Tadeusz Gocłowski wyraził przekonanie, że słowa papieża o tym, że "Europa potrzebuje Polski, a Polska potrzebuje Europy", przekonało wszystkich tych, otwartych na dialog. "Natomiast ci, którzy z góry powiedzieli, że odrzucają ewentualne wejście Polski w struktury unijne, to sądzę, że nawet Ojca Świętego potraktowali milczeniem" - powiedział gdański metropolita.

Były premier Tadeusz Mazowiecki jest bardzo zadowolony, że frekwencja w referendum akcesyjnym w naszym kraju przekroczyła próg 50 procent. Jest to wymóg, by wyniki głosowania były wiążące.

Premier Mazowiecki zwrócił uwagę, że fakt, iż o przystąpieniu do Unii Europejskiej postanowili obywatele w powszechnym głosowaniu wzmacnia naszą przyszłą pozycję w Europie. Gdyby tę decyzję podjął parlament, to - zdaniem byłego premiera - świadczyłoby to bardzo źle o społeczeństwie polskim, gdyż pokazywałoby, iż nie jest ono w stanie zmobilizować się do elementarnego obywatelskiego obowiązku.

Tadeusz Mazowiecki powiedział, że jest jednak zaniepokojony biernością prawie połowy naszych rodaków. Premier Mazowiecki podkreślił, że trudno jest usprawiedliwić postawę, iż wejście Polski do Unii Europejskiej obywateli nie obchodzi. Jego zdaniem, jest to oznaka braku świadomości.

Jan Kułakowski, pierwszy główny negocjator z Unią Europejską powiedział, że wynik referendum unijnego jest ukoronowaniem wysiłków wszystkich biorących udział w rokowaniach ze Wspólnotą. Dodał, że Polska w Unii na pewno sobie poradzi.

Jan Kułakowski był przekonany, że większość obywateli opowie się za wejściem do Unii. Przyznał jednak, że obawiał się trochę o frekwencję. Okazało się jednak - powiedział nasz pierwszy główny negocjator - że nasze obawy były płonne. "Polacy są narodem mądrym i wiedzą, że miejsce Polski jest w Unii Europejskiej" - dodał.

Jan Kułakowski podkreślił, że Polska musi się teraz dobrze przygotować do członkostwa w Unii - przyspieszyć prace legislacyjne, przygotować się na przyjęcie środków pomocowych oraz odpowiednio zorganizować wybory do Parlamentu Europejskiego.

Główny negocjator Polski z Unią Europejską Jan Truszczyński powiedział, że do końca wierzył w zdrowy rozsądek Polaków. Dodał, że wyniki refrendum świadczą o tym, iż Polacy potrafią korzystać z demokracji.

"Większość z nas jednak wie, gdzie leży dobro Polski, umie sie kierować poczuciem państwowym i narodowym i to się właśnie dzisiaj potwierdziło" - powiedział nasz główny negocjator.

Jan Truszczyński podkreślił, że po referendum Polaków czeka cięższa praca niż podczas negocjacji.

Z ogromnym zadowoleniem i uczuciem ulgi przyjęto wynik referendum w Brukseli. We wspólnym oświadczeniu przewodniczacy Komisji Europejskiej,

Romano Prodi i odpowiedzialny za poszerzenie komisarz Gunter Verheugen określają decyzję podjętą przez polskich wyborców jako "punkt zwroty w hitorii Europy".

Komisja Europejska - czytamy w oświadczeniu - serdecznie dziękuje Polsce za wynik referendum. Ta decyzja to punkt zwrotny w historii Europy.

Wielki i dumny naród zostawia za sobą tragiczny wiek i z własnego wyboru zajmuje w procesie integracji miejsce, które powinno do niego należeć od samego początku. Frekwencja - głosi dalej oświadczenie - znacznie większa niż normalnie potwierdza, że Polacy mieli pełną świadomość historycznego wyboru. "To właśnie nazywam mądrością narodu" - dodaje od siebie Romano Prodi, który po ogłoszeniu wyniku referendum zadzwonił do Aleksandra Kwaśniewskiego, by złożyć mu gratulacje.

Dla komisarza Verheugena tak jednoznaczny rezultat referendum potwierdza odwagę i stanowczość, z jaką Polska przeszła przez okres 14 lat transformacji stając się nowoczesnym państwem demokratycznym i członkiem

Unii Europejskiej. Komisarz Verheugen wierzy, że entuzjazm Polski dla członkostwa w Unii przyniesie korzyść całej wspólnocie i pozwoli wykorzystać możliwości jakie daje poszerzenie. "Witam cię Polsko i dziękuję" - kończy

Gunter Verheugen.

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)